W 1982 nieco zaburzę normalną kolejność (czyli alfabetycznie wg. tytułów płyt), ponieważ część kawałków załapała się do tej części BTW, część do następnej, w dodatku część jest w kategorii "disco vs. punk", a część "różowe lata 80-te". Dlatego będzie trochę skakania po alfabecie płytowym, głównie po to, aby zmieścić wszystko z 1976-82 w tej części, a ponieważ zostało jeszcze trochę miejsca na płytce, to weszło parę rzeczy z tego kolejnego okresu. Oczywiście, podział typowo umowny i w zasadzie bez znaczenia, ale gdzieś tam trzeba było powiedzieć "przerwa". Lecimy w każdym razie z 1982:
The Steve Miller Band ABRACADABRA 1982 Abracadabra
w BTW od: 1999-2000
(z festiwalu Rock Werchter w Belgii w lipcu 1982)
Fantastyczny, oldskulowy numer w klimatach trudno powiedzieć jakich (lata 50-te? 60-te? 70-te?), z łatwym do zapamiętania, luzackim ale też podskórnie mocno erotycznym tekstem i jeszcze bardziej wpadającą w ucho melodią. Choć znałem dużo wcześniej rzecz jasna, to porwała mnie mocniej niż dotychczas dzięki coverowi Sugar Ray (potem zespół znałem też z fajnej okładki jednej z płyt ). Co prawda ich wersja nie była jakoś szczególnie twórcza, ale zagrana nieco szybciej, z większym kopem, większym luzem, mocniejszym przekazem erotycznym, zasadniczo: wszystkiego trochę więcej, typowy lifting numeru. W sumie nie wiem, czy nawet do dziś nie wolę sobie posłuchać tego coveru. A na pewno to z niego spisałem sobie tekst i poza jednym szerszym fragmentem, całkiem nieźle mi to poszło. Ale też trzeba przyznać, że to dzięki wersji z 1999, wkrótce dodałem do BTW oryginał.
Steve Miller, jak widać też w powyższym filmiku, nie przypomina wyglądem typowego rockmana, raczej gościa który od zawsze był weteranem sceny, w dodatku takim, co grywa raczej na weselach albo szkolnych imprezach. Zresztą - w 1982 już trochę był, bo zespół założył w 1967 i do tego czasu wydali 11 płyt. Facet ma swój specyficzny styl, który sprawia że jego kawałki brzmią jakby zagrane od niechcenia i bez napinania się, jest w nich pewien fajny powiew starości i jednocześnie totalnego wyluzowania, jakby zespół był po lekkim joincie . Miło się tego słucha.
Wielki przebój także w Polsce, co było widać także na Liście Trójki - 2x1 miejsce. Czyli dokładnie tak samo jak w Stanach! I podobnie jak w Stanach - piosenka szybko spadała po osiągnięciu szczytu: w Polsce z 11 na out (czyli poza 20-kę), a w USA z 10 na 48, co jest podobno jakimś rekordem wypadku poza 10-kę.
Ciekawostka: numer zrzucił w Stanach ze szczytu kawałek Chicago, rewanżując się za taki sam czyn dokonany przez Chicago w roku 1976.
Blisko BTW: The Joker - muzycznie rzecz inna, ale w nastroju dokładnie taka sama, jak Abracadabra, wrażenia absolutnie identyczne.