The Police MESSAGE IN A BOTTLE 1979 Reggatta de Blanc
w BTW od: 2012 (późno, ale jakoś mało mi było Stinga w Topie jak go przygotowywałem do prezentacji i dopiero wtedy dodałem
(niewątpliwie ciekawostka, bo to pierwszy wykon tego kawałka na żywo, na koncercie "Rock Goes to College", na którym zbierano pieniądze dla pewnej szkoły)
Najlepsze jest niesamowite wykonanie z koncertu w Chile jakoś z 1985-86 roku. Sting ryczy jak opętany punkowiec, jakby chciał rozwalić krzykiem dyktaturę Pinocheta, gra na basie jak szalony (a jak wiemy, Sting miał z Augusto na pieńku kilka razy. Aż dziwne, że dostał tam zgodę na koncert) i ogólnie czad na maxa.
Sting zresztą przez dłuższy czas zwykł grać ten numer jako jeden z bisów. Że tak będzie, sądziła też Kasia Kowalska, kiedy to w 2000 supportowała Stinga (a potem Robert Plant jako drugi support ) na stadionie Gwardii. Ludzie czytali gazety, jedli kanapki, zasadniczo niespecjalnie interesowali się tym, co na scenie. W pewnym momencie postanowiła trochę ich porwać i żartobliwie powiedziała coś w stylu: "ej, słuchajcie, ja wiem że wy czekacie na (tu zaśpiewała) message in a bottle, ale może jednak poruszajcie się trochę" i zaraz poleciał cover Tiny Turner (a w zasadzie Credensów ), który nieco lepiej ludzkość przyjęła. Tymczasem, ku małej zgasze Kasi, mojej, jak i reszty publiki (bo wcześniej w trasie Sting to grał jako przedostatni bis, przed Fragile) List w butelce jednak nie poleciał na bis. A że był to mój jedyny koncert Stinga jak dotąd, to kawałek mnie minął.
Rzecz napędzana przez ciekawy zjadający sam siebie motyw na gitarze, z interesującym patentem: zwrotki są mocne, refren przyśpiesza, by w teoretycznie kulminacyjnym momencie nagle się uspokoić i tytuł utworu słyszymy ciszej, następuje zaskakujące uspokojenie.
Pierwszy nr 1 zespołu w UK. Ale w Stanach dużo gorzej bo w połowie drugiej 50-ki. Rzecz, która pomogła wywindować sprzedaż płyty "Reggatta de Blanc" również do szczytu. Przy okazji zespół kontynuował (i będzie to robił dalej) dziwną manierę nazywania swoich płyt po francusku. Zawsze się z kolegą zastanawialiśmy, skąd ten zwyczaj.
Ciekawostka: kiedyś, a może i dziś, ulubiony nr Stinga, jak sam to wyznał kiedyś w BBC. A także gitarzysty zespołu, Andy'ego Summersa.
Blisko BTW:Walking on the Moon (kapitalny pomysł z tym echem, dającym wrażenie jakby numer był grany w niskiej grawitacji!)