Wracamy do walki disco vs. punk. Nadchodzą najlepsze lata dla tego pierwszego i teraz sporo punktów natrzaskają:
Bee Gees STAYIN' ALIVE 1977 Saturday Night Fever: The Original Movie Sound Track
w BTW od: ok. 2002 (czy kiedy tam poznałem cover Anal Cunt )
Zwykle staram się wrzucić jakieś nagranie koncertowe, bo studyjne są aż nazbyt znane. Tym razem uczuyniłem inaczej, gdyż utwór ten jest tak nierozerwalnie związany z filmem, a film na tyle dobrze portretuje złote lata disco (a jednocześnie przyczynił się do jeszcze większej jego popularności), że stwierdziłem, że warto wrzucić taki oto filmik. Przy okazji widać, że na dobrą sprawę kultura disco, która wtedy zyskała swój dojrzały kształt, niemal nie zmieniła się do dzisiejszych czasów - podobny wygląd klubów (oświetlenia, ozdoby, etc.), stroje też raz na jakiś czas powracają, cały klimat mniej więcej taki sam. Myślę, że "Gorączka sobotniej nocy" to taki wzorzec dla kolejnych obrazów w tym stylu, co tylko umocniło ten archetyp. A dochodzi jeszcze ta nostalgia za utraconą niewinnością, bo to przecież były (na jakiś czas) ostatnie złote lata imprez i wolnej miłości, tym razem nie w stylu hippisowskiej komuny, lecz kapitalistycznego rozpasania i beztroskiej konsumpcji - "stare" choroby weneryczne stały się dzięki postępowi medycyny mniej straszne niż dawniej, a nie nadeszła nowa plaga, która wkrótce miała nieco spustoszyć nowojorskie parkiety i zajrzeć w oczy śmiertelnym wzrokiem najpierw środowiskom gejowskim na początku lat 80-tych, a potem (w drugiej ich połowie i na początku 90-tych) ogółowi populacji - AIDS. Na razie była jednak wielka zabawa i beztroska, pozwalajaca oderwać się od niedawnych niepokojów czasu kryzysu naftowego. A w polityce międzynarodowej też mieliśmy odprężenie czasów początku KBWE i SALT, gwiezdne wojny i nasilenie się wojny ideologicznej dopiero miało nadejść. To też chyba "złote lata" kokainy, ale to już inna bajka. (tu chyba za daleko odleciałem od muzyki z dygresją )
A co do samej muzy właśnie - klasyczne dla disco rytmy, klasyczne tempo, charakterystyczny dla gatunku sposób aranżu. No i te słynne chomiki, z których Bee Gees zasłynęli. Smerfne hity i królik Alvin (czy jak mu tam) odpadają w przedbiegach . Był to największy hit zespołu i symbol ery discomanii (która potrwała jakoś do końca 1979), a dzięki Bee Geesom i filmowi przestała być postrzegana jako muzyka środowisk Czarnych i Latynosów.
Ciekawostka: jest to jeden z dwóch numerów rekomendowanych dla osób wykonujących masaż serca. Tzn. kiedy robimy masaż serca, powinniśmy w myślach śpiewać "Stain' Alive", bo jest w idealnym tempie do wykonywania masażu (drugi taki kawałek też będzie w zestawie) .
Blisko BTW: Tragedy, Night Fever. Największym minusem tych kawałków jest to, że są w zasadzie takie same, różnią się tylko melodią i słowami.