Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 562
Dołączył: Aug 2008
Post: #52
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Można dyskutować dużo o społecznych korzeniach i wymiarach punka. Ale w następnym nagraniu należy tylko pochylić głowy z uznaniem lub nawet zrobić wielki ukłon. Bo czapki z głów! To jest po prostu WIELKA Muzyka:

Stevie Wonder AS 1976 Songs in the Key of Life
w BTW od: 2011


(z tekstem, bo jak się śpiewa równo z kawałkiem, szczególnie tą końcówkę, to ciary chodzą nonstop!)

Rzecz do której BARDZO długo dojrzewałem i mam nawet świadomość, że wciąż te płyty Wondera z lat 1972-76 są dla mnie nieokrytym do końca wspaniałym lądem. Co widać chociażby w tym, jak późno dorzuciłem ten numer do BTW. A znałem go jak sądzę już pod koniec lat 80-tych. Na pewno miał na to wpływ fakt, że o ile Steviego można było często słyszeć w Polsce w latach 80-tych, to jak nastał rockowy boom polskich zespołów, a potem dyktat stacji komercyjnych, to praktycznie nie sposób było usłyszeć jego numery w radiach (poza "I just called to say I love you"). Numer przypomniał mi dopiero George Michael, który śpiewał to w duecie Mary J.Blige. Chociaż z początku nawet nie kojarzyłem, że to numer Wondera, coś mi kołatało że znam to z dzieciństwa, ale nie mogłem do niczego przypiąć. W dodatku GM zaśpiewał to tak po swojemu (a w zasadzie jak się potem okazało - tak podobnie do oryginału), że sądziłem że to jest jego kawałek. Głupi byłem!

Bo teraz z każdym przesłuchaniem coraz bardziej chylę czoła przed As. Jest to prawdopodobnie jedna z najlepszych piosenek lat 70-tych, po prostu mistrzowskie dzieło, wykonawczo (i jaki skład! Herbie Hancock który nie tylko gra, ale jeszcze "zniża się" do "po prostu" klaskania!), tekstowo, strukturą, funkowym feelingiem! Taka tu radość - radość z życia, radość z grania cudownej muzyki i zanurzenia się w niej, oddania siebie i oddania niej! Plus te gospelowe chórki, wszystko to daje numerowi takiego kopa, że niemal się czuje boskie dotknięcie, które natchnęło cały ten skład, że człowiek niewierny nagle lekko się nawraca i zaczyna wierzyć, że takie cuda nie mogą się dziać po prostu, za sprawą samej fizyki dźwięku, biologii i fizjologii człowieka. Wspaniała litanijność drugiej części sprawia, że numer ciągnie się i ciągnie, mógłby się nigdy nie kończyć. Powinni to na koniec płyty wrzucić Icon_smile2 (tyle że następne Another Star ma coś podobnego - to wieczne "nananana". I też pasuje Icon_biggrin3 ).

Ciekawostka: za płytą kryje cię arcyciekawa historia! Stevie po ogromnych sukcesach poprzednich kilku płyt (już pisałem o Grammy za Album Roku 2 lata z rzędu), zirytowany polityką rządu USA, poważnie rozważał rzucenie muzycznego biznesu (!) i wyjazd do Afryki, gdzie chciał pracować z niepełnosprawnymi dziećmi. Był nawet planowany wielki pożegnalny koncert. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że więcej może pomóc swoją muzyką. Podpisał nowy kontrakt z Motown i zaczął pracę nad nową płytą. Ponieważ miał taką pozycję na rynku, że mógł rozdawać karty, a biło się o niego jeszcze kilka innych firm, podpisał absolutnie bajeczny kontrakt: 7 lat, 7 płyt, 37mln$, pełna wolność astystyczna - oznaczało to największy dotychczas konktrakt w historii muzycznego biznesu!

Pierwsza płyta okazała się być dwukrążkowa, a nawet 3, bo dołączono jeszcze 7-calową "czwórkę", do tego blisko 30-stronicowa książeczka - iście królewskie wydanie! I takiż skład: ogólnie pracowało nad krążkiem około 130 osób (sic!) Icon_eek2 , które ledwo dotrzymywały kroku pracującemu bez przerwy i cyzelującemu każdy detal w najdrobniejszych szczegółach Wonderze (wynajął studio na 3 dni, siedział tam 9 miesięcy Icon_wink2 . A potem jeszcze miksował przez kolejne kilka). Poza wymienionym wcześniej Herbiem Hancockiem, byli to m.in. George Benson, Minnie Ripperton, czy Deniece Williams. I mimo naprawdę ogromnych oczekiwań, wcale ich nie zawiodła, stając się wielkim sukcesem: debiut w US od razu na pierwszym miejscu (wcześniej tylko Elton John, dwukrotnie, tego dokonał) i 13 tygodni z rzędu na miejscu pierwszym (spadło dopiero w 1977, zrzucone ze szczytu przez Hotel California, a potem wróciło na 1 tydzień). Oczywiście znowu Grammy za Album Roku.

Chyba wystarczy Icon_wink .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.03.2013 11:12 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982) - Miszon - 15.03.2013 11:12 AM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 42 927 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości