Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 561
Dołączył: Aug 2008
Post: #26
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Oto coś smutnego i pięknego:
King Crimson STARLESS 1974 Red
w BTW od: ok. 2004 (chyba wtedy poznałem Red)




Genialna sprawa, nagranie z francuskiej TV z 1974. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma saxu Mela Collinsa, ale za to są skrzypce Davida Crossa. Niestety, Cross przed nagraniem płyty został wywalony z zespołu Icon_frown (a jako sesyjnych muzyków Bruford zaprosił Collinsa i Iana McDonalda).

Najlepszy koncertowy skład KC to ten tuż SPRZED tej płyty, jeszcze z Muirem na perkusjonaliach. Niestety nie widziałem tego na żadnym wideo, ale jego zamiłowania do grania na dziwnych rzeczach (np. liście!), plus transowy, "odlatujący", bardzo natchniony sposób gry, na pewno niesamowicie kontrastowały na scenie w zderzeniu z "papieżem" rocka, zawsze diabelsko (i przerażająco wręcz!) spokojnym Frippem, siedzącym sobie na swoim stołeczku jakby grał na gitarze klasycznej, dla jeszcze większego kontrapunktu wyrzucającym z instrumentu jakieś kosmiczne dźwięki i bardzo trudne technicznie solówki. To musiało robić wrażenie!

W czasie ostatniego Trójkowego Topu utwór ku uciesze wielu niespodziewanie zadebiutował w pierwszej setce. Rozpoczęła się wówczas dyskusja (sprowokowana przez Piotra Barona, który początkowo źle zapodał tytuł), jak się ów utwór nazywa. Sprawa nie jest prosta - rzecz została napisana przez wokalistę/basistę Johna Wettona (jak pisałem przy roku 1970 - Crimsoni w latach 70-tych mieli ciekawe upodobanie do śpiewających basistów). Rzecz nie spodobała się jednak Frippowi i Billowi Brufordowi (perkusiście) i nie weszła na płytę, ale roboczy tytuł kawałka wykorzystano jako nazwę płyty - "Starless and Bible Black", zamiast niego wrzucając na krążek instrumentalną improwizację. Wetton nieco pozmieniał tekst i kawałek zaczęto grać na koncertach, dobudowując do niego rozbudowaną część instrumentalną (na którą wpadł Bruford). Do nagrania płyty "Red" tekst znowu nieco zmieniono (pomagał tu Richard Palmer-James). Początkowy motyw, który w tym wideo widzimy jeszcze grany na skrzypcach (jak na koncertach się to odbywało), przejęła gitara. Skrócono także tytuł do jednego wyrazu. Na forum przez chwilę pojawiła się także sugestia, że śpiewają o Czarnej Biblii (co podsycałem, pisząc że przecież mają w nazwie Diabła Icon_wink2 ). Postanowiłem wówczas jednak rozwiać wszelkie wątpliwości i wrzuciłem tłumaczenie z netu. Oto ono:

Cytat:Piękny schyłek dnia
Oczom - złota maść
Ale ja, patrząc w siebie
widzę tylko
Tę biblijną noc bez gwiazd

Szczerą, bliską twarz
Zły wykrzywia śmiech
I ten śmiech, jak zew pustki
wiedzie mnie
W tę biblijną noc bez gwiazd

O chryzolit nieba
Szary zmierzch się wsparł
Zmierzch nadziei płonnej, tęsknie
lgnącej
W tę biblijną noc bez gwiazd
Tłumaczenie super, a przede wszystkim widać jedną ważną rzecz: to nie Biblia jest czarna, tylko bezgwiezdna noc jest biblijnie ciemna.

Cały kawałek ma 3 (a w zasadzie 4) części - spokojna ballada z głównym motywem i wspaniałą melodią świetnie pasującą do nastroju tekstu, po ponad 4 minutach pojawia się bassowy riff i jednostajna gra gitary, bardzo powoli lecz nieubłaganie narasta napięcie wprowadzając niepokój. Nagle następuje zastopowanie riffu i następuje improwizacja w której główną rolę, piastowaną dotychczas przez perkusję, stopniowo przejmuje gitara, która w końcu odpala szaloną solówkę. No i koniec - coda, instrumentalne odegranie motywu części piosenkowej.

Cała płyta jest wspaniała. Daje pewne skojarzenia z Abbey Road - tak jak wtedy Beatlesi, czując że koniec jest bliski, wspięli się na wyżyny, tak teraz Crimsoni być może po odejściu Crossa przeczuwali (choć przecież zespołowo przegłosowali jego wyrzucenie, uważając że "nie nadąża" za resztą), że niszczycielska natura Frippa za chwilę rozsadzi zespół i dali z siebie najlepsze. Moim (i nie tylko moim) to najlepsza, najdojrzalsza, najwspanialsza płyta zespołu z pierwszego okresu. Zespół nie sili się na wielki popisy techniczne, po prostu gra i słucha siebie nawzajem, a muzyka sama płynie, dając nam nie tylko cudowne melodie, ale też wiele momentów improwizacyjnej ekstazy. Na dobrą sprawę blisko BTW są zarówno instrumentalny, tytułowy Red (wspaniały riff!), jak balladowo-agresywny Fallen Angel (świetne "bitlesowskie" gitary od tyłu! I te flażolety na akustyku! :oklaski: A potem typowo Crimsonowe potoki riffów), czy ciężki ale jednocześnie przebojowy One More Red Nightmare (nawet klaskanie się znalazło!). Potem mamy koncertową improwizację z Providence, jeszcze z Crossem (jedyny moment płyty, który nie tchnie geniuszem w każdej nucie). Na końcu zaś niniejszy Starless - tekstowo jakby zapowiada koniec zespołu (bo przecież dotąd przyjazna twarz nagle wybucha złością...). W zasadzie to nie wiem, dlaczego nie umieściłem czegoś więcej w BTW :?: Może dlatego, że nie potrafiłbym wybrać tylko jednego czy dwóch z pozostałych, musiałbym całą czwórkę, a jakoś podskórnie nie chcę tego wrzucać, bo to byłoby za bardzo "moje", zbyt subiektywne?

Bo przeboju oczywiście nie było. Choć to prawdopodobnie płyta, która była najbliżej sukcesu komercyjnego. I nawet nieco zalatuje komercją - wszak na okładce po raz pierwszy mamy zdjęcie zespołu, co jest trochę krokiem "pod fana". W dodatku płyta wywarła wpływ na wielu muzyków, przynajmniej tak wskazywałyby wypowiedzi ludzi z tak różnych światów jak Trent Reznor, Kurt Cobain czy muzycy TOOLa. Ale jednak koniec był bliski, atmosfera w studio była napięta - Robert zarzucał Johnowi że ciąży ku komercji, a Bill skupia się na sobie, a nie na wspólnym interesie. W dodatku za chwilę ważniejsza od muzyki stać się miała dla niego filozofia. Przez chwilę nawet rozważał całkowity rozbrat z muzyką (na szczęście zmienił zdanie i brał udział w sesjach m.in. Petera Gabriela czy Davida Bowiego). Tak czy inaczej - postanowił rozwiązać zespół.

A może po prostu lider przestraszył się tego, czego nigdy nie chciał, czyli sukcesu komercyjnego na zbyt wielką miarę? Oddajmy głos Wettonowi: "Gdybyśmy wtedy ruszyli w trasę, Red zrobiłby w Ameryce furorę. Nawet dziś, ćwierć wieku później, panuje tam opinia, że to wielki album. Ale Robert bał się sukcesu. Nie chciał dopuścić, by KC stał się megagwiazdą jak Pink Floyd czy Genesis. Mógłby bowiem stracić kontrolę nad zespołem."
Sam Fripp tłumaczył to (w 1979, więc z pewnym dystansem) tak:

(ktoś napisał pod tymi filmikami, że Fripp to Spock rocka Icon_razz )
(nie mogę znaleźć 4 części. Ale daje to pewne wyobrażenie, jaką osobowością i jakim rozmówcą jest Fripp. Pamiętam jak w książce Kaczkowskiego pan Piotr dostał info, źle przekazane przez sekretarkę, ale w końcu dobrze przez niego zrozumiane, że wywiad będzie trwał minimum 2 godziny Icon_eek2 ).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.11.2014 01:51 PM przez Miszon.)
05.02.2013 10:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982) - Miszon - 05.02.2013 10:51 PM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 42 925 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości