3. Blur: Song 2 (Blur, 1997)
Tak jak wróżbita Artur przepowiedział - bez tego utworu Top 3 by się nie obyło. Zniszczył mnie od pierwszego odsłuchu, jedno Song 2 ma więcej energii niż wszystkie single The Rasmus razem wzięte, a przy okazji brzmi tak świeżo, że jak zaczynałem moją przygodę z muzyką to sądziłem, że ma nie więcej niż 2, może 3 lata (to byłby mniej więcej 2006-2007 rok). WOO HOO!
PS - Obiecuję że czołowa dwójka będzie większym zaskoczeniem
W moim top Blur zajęli 30 miejsce z tym nagraniem, co nie znaczy, że nie dałbym mu 5/5 Jedyny znany mi ich numer przed poznaniem dyskografii i oczywiście bezbłędny w swojej kategorii, na wiele sposób kultowy. Nie ma co do tego wątpliwości. Bardzo dobry wybór do topu.
A Ty zamierzasz nas w takiej niepewności trzymać i robić coraz dłuższe przerwy między odsłanianiem kolejnych pozycji? Nie żebym próbował tutaj sprytnie skłonić Cię to ujawnienia topu w 20 minut, ale jednak....
Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.12.2012 11:13 PM przez saferłel.)
saferłel napisał(a):W moim top Blur zajęli 30 miejsce z tym nagraniem, co nie znaczy, że nie dałbym mu 5/5
A może 2/2?
saferłel napisał(a):A Ty zamierzasz nas w takiej niepewności trzymać i robić coraz dłuższe przerwy między odsłanianiem kolejnych pozycji? Nie żebym próbował tutaj sprytnie skłonić Cię to ujawnienia topu w 20 minut, ale jednak....
Jutro rano (o ile zdążę) drugie miejsce, wieczorem szczyt
2. R.E.M.: Imitation of Life (Reveal, 2001)
R.E.M. poznałem dzięki Losing My Religion. I do ostatniego kwartału zeszłego roku znałem od nich tylko to, parę innych klasyków (Shiny Happy People, Man On The Moon) oraz najnowsze single (U'Berlin i Oh My Heart). Poważniej się za nich wziąłem dopiero gdy przy niezwykłym szczęściu (nie znając żadnej ich płyty opisałem najlepszy ich krążek ) wygrałem ich best-ofa w RMF. I wtedy zacząłem poznawać ich singlografię - z każdym kolejnym singlem było coraz lepiej. Imitation of Life to był jeden z tych, które od razu mnie zachwyciły. Pozorna prostota tego utworu skrywa jego wielkość, z każdym kolejnym odsłuchem utwór coraz bardziej zyskuje. Tak samo jak teledysk.
Trzecie miejsce mi się podoba (jeden z moich hitów na pierwszym roku studiów, ale drugie jeszcze bardziej - człowiek sobie powtarza: "e, taka tam melodyjka do radia, starzy już byli, ten zespół cenimy za coś innego", ale tego.naprawdę.bardzo.fajnie.się.słucha. Nawet.po.11.latach.od nagrania. Aż sam się sobie dziwię, ale w moim przypadku tak jest
1. Pixies: Where Is My Mind? (Surfer Rosa, 1988)
No i rozstrzygnęło się I choć nie była to żadna kobieta jak to Safer przewidywał to jak dla mnie to jest ewidentny hit wszech czasów. Utwór doczekał się wielu coverów (m.in. w wykonaniu polskiej grupy Hey), lecz żaden z nich nie zbliżył się nawet do poziomu oryginału. Świetne gitary, ten dziwny odgłos w tle, wokal Blacka łączą się w tak niesamowitą całość, że od pierwszego odsłuchu Where Is My Mind powala na łopatki.
PS - Serdecznie wszystkim za obserwowanie i (w większości) przychylne komentarze
Nie było, na razie jestem na etapie poznawania dyskografii "Śmieciów" więc dlatego te wybory są trochę kontrowersyjne. Za jakiś rok-dwa moja opinia o ich płytach się odpowiednio ukształtuje
Przedziwny top. Generalną opinię już dwa razy bodajże wyraziłem, ale czołówka jakby odkręciła większość z tych słów Pojawiły się tu takie rzeczy, że zadziwiły mnie pod każdym niemal względem. I Blur, i R.E.M. (bardziej jako zespół, nie numer), no i i teraz Pixies wyszarpane jakby prosto z moich rąk. Czołówka zestawu zupełnie nie współgra z klimatem reszty zestawienia, co ciężko jednak uznać za coś złego - przecież to doskonałe numery. To po prostu bardzo zaskakuje Kolejny raz używam tego przymiotnika - ''zaskakujący''. Spodziewałem się Aguilery, Florence, nawet tych Garbage z jakąś balladą, czegoś nowego, z ubiegłej dekady....a tu ostatnio leci seria piosenek, o które nie podejrzewałbym Cię znając Twój dotychczasowy gust, Twoją listę. I dlatego ten top będzie przeze mnie zapamiętany jako szczególny.
Koniec. Dziękuję.
Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.