Richard Hawley - Down in the Woods - Richard Hawley to legendarna postać brytyjskiej sceny rockowej i aż dziw bierze, że ''Down in the Woods'' to jego dopiero drugi solowy przebój na mojej liście. Pierwszy gitarzysta epoki britpopu, członek epizodycznej (acz bardzo przyjemnej) formacji Longpigs oraz wieloletni kolaborator Pulp przygotował w tym roku swój siódmy studyjny krążek, z którego drugim singlem Parlophone uczyniło ''Down in the Woods''. Ten wyboisty numer nabity jest space-psychodelicznym prochem, wpędzającym w ruch spiralny refren oraz dodającym piosence niebywałego przyśpieszania. Do tej pory prace Hawleya nigdy nie cechowały się tak agresywnym, wręcz noise'owym warsztatem, za pomocą którego starał się zdobyć uznanie publiczności. To raczej muzyk stawiający na roznegliżowane, dream-popowe kołysanki dla dorosłych. Album ''Standing on the Sky's Edge'' wiele w tym temacie zmienił i ''Down in the Woods'' najprawdopodobniej nieprzypadkowo znalazło się na małej płytce. Nie tylko zawiera w sobie esencje nowego nagrania, ale też pokazuje jak wszechstronnym gitarzystą jest Hawley.
Pet Shop Boys - Winner - Nowe PSB. I znów trzeba zmieniać w głowie ''fabryczne ustawienia'', żeby przestawić się na nowe częstotliwości-twórczości. Znów nie ma powtórki z rozrywki. ''Winner'' najpierw zaskoczył in minus, tak dla zasady, bowiem nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek od razu polubił nową propozycję od tandemu Tenant/Lowe (taka przypadłość fana). Następnie zaskoczył....ponownie in minus, a główny zarzut wiązał się z dosyć banalnym (choć nie głupim) pro-olimpijskim tekstem, wydającym się kpić z IQ fanów duetu. Na sam koniec ''Winner'' przeszedł jeszcze przez etap marudzenia dot. partykularnego miksu wokali oraz relatywnie ''bezpiecznej'' produkcji pozbawionej iskry grożącej zaprószeniem pożaru. I kiedy zdążyłem już napisać na OF, że go nienawidzę (to u mnie normalne, moi pet-koledzy nawet na to nie reagują), wtedy właśnie doszedłem do etapu odczuwania stopniowo narastającej przyjemności związanej z kolejnymi kontaktami. Podejrzewam, że ''Winner'' był kandydatem do tytułu oficjalnej piosenki Igrzysk w Londynie, lecz tytuł nie był w tym wypadku proroczy. Do innego nagrania, ''Down in the Woods''', nakręcono już nawet teledysk, lecz zaproszenie grupy na ceremonię zamknięcia IO zmieniło strategię. No właśnie. Czy ''Winner'' to pierwszy singiel PSB? Taki klasyczny number one? Na papierze tak, chociaż dla mnie pełni funkcję sportowego hymnu, który po czasie zostanie dodany do reszty ''Elysium'' i niekoniecznie jest reprezentatywny. ''Piosenka okolicznościowa'' ma swoje wymagania i motywacyjno-podbudowujący tekst z pewnością stanowi jedno z nich. Niemniej, zarówno most (czyli absolutny trademark grupy), jak i ostatnie kilkadziesiąt sekund są niepowtarzalne w ujęciu Pet Shop Boys. Po kilku spinach zaczyna wkręcać niesamowicie. Szkoda tylko, że medialni chłopcy z Muse zagarnęli ten olimpijski ogień dla siebie. Myślę, że ''Winner'' umiałby lepiej zatroszczyć się o podsycanie płomienia. Pozytywnym sygnałem jest natomiast wykorzystanie kawałka w spocie podsumowującym tegoroczny ''Wimbledon''. I jest jeszcze wspomnienia ceremonia zamknięcia IO. Kilka miliardów ludzi przed telewizorami...i sierpniowy singiel numer 2....tzn. 1
Charlie XCX - You're the One - Charlie XCX kilkukrotnie balansowała u mnie na granicy wejścia do podstawowego notowania, ale zawsze brakowało jej skutecznego argumentu, który mógłby ostatecznie przeważyć szalę na korzyść czy to ''Nuclear Season'' czy ''Stay Away''. Te piosenki były bardzo obiecujące, ale jednocześnie z perspektywy kilkunastu tygodni stawały się tylko zwiastunem tego, co w końcu wychwyciłem w jej najnowszym singlu z EP o tym samym tytule. Bo Charlotte Aitchison to wyjątkowo zagmatwana postać. Trudna do słuchania dla kogoś, kto chciałbym we współczesnym popie w prosty i nie budzący wątpliwości sposób oddzielić ziarno od plew. Wydaje się bowiem akceptować pewne utarte, powszechnie stosowane w popchartsach modele komponowania oraz promocji, a z drugiej strony nie możemy się dziwić, że ktoś otagował jej styl jako ''dark pop''. ''You're the One'' to dobry przykład. Utwór od początku do końca przeprowadzany jest wzorcowo, posiada romantyczny tekst, wokale są - jak to mawiam - ''zaangażowane'' i pełne żarliwości (strasznie mocny ma dziewczyna głos). Drugie dno stanowią detale. Ciężki electropopowy bas, fantastyczne klawiszowe pasaże, które kojarzą się z ambient-dubowym stylem One Dove (generalnie następuje głęboki wdech lat 90.) oraz mnóstwo przestrzeni, mnóstwo pojemności, czegoś niezwykle rzadkiego w nowoczesnej muzyce rozrywkowej. Jednym słowem - ''You're the One'' nigdzie się nie śpieszy. Nie ma presji sprasowania melodii do dwóch minut i pięćdziesięciu sekund. Utwór jest absolutnie kompletny. Dołączam oficjalnie do grona fanów.
Spiritualized - Little Girl - Nadejście tego singla ogłosiłem kilka dni temu w stworzonym na takie potrzeby dziale, tak więc niekoniecznie musi Was dziwić akurat ten wybór z albumu ''Sweet Heart Sweet Light''. Zresztą, czy znając moje zamiłowanie do twórczości J.Pierce'a ktokolwiek mógłby dziwić się dobrej formie jego projektu na liście? Kandydatów wszak było sporo, aby objąć spuściznę po niedawno oddelegowanym do archiwum ''Hey Jane'' i prawdę powiedziawszy chyba ten ''oficjalny singlowy przełom'' przeważył na korzyść ''Little Girl''. Uważam, że lepszej kompozycji pod względem potencjału komercyjnego na całym ''Sweet Heart Sweet Light'' nie uświadczycie, co sugerowałoby, że należy zatroszczyć się o wpuszczenie tego cuda na playlistę
To naprawdę pop w bardzo szlachetnym, tradycyjnym wydaniu. Utwór kipi pozytywną energią, słonecznym, post-beatlesowskim lenistwem i w bardzo bezpośredni sposób nawiązuje do brzmień lat 60. czy 70. Dodatkowego posmaku dodają wyjęte niczym ze starych płyt gitarowe solówki, orkiestrowe aranżacje oraz stojący na straży harmonii gospelowy chórek, nieodłączny towarzysz nagrań Spiritualized. Z czystym sumieniem wysłałbym ''Little Girl'' na szczyt list przebojów.