Z rozmyślań przy śniadaniu...
1. Automatic Systematic Habit - pewien user z forum garbage.proboards napisał, że gdy puścił ten utwór swojemu znajomemu, ten porównał go do dokonań...Lady Gagi
Zakładając, że płyta ''Version 2.0'' nigdy się nie wydarzyła, a ów znajomy nie należy do pokolenia osób, dla których Garbage to zespół-debiutant, można by uznać taki wniosek za prawdziwy. W rzeczywistości mamy raczej do czynienia z pewnym skojarzeniem, bazującym na niewątpliwie zaskakująco dyskotekowym zacięciu tej dziwacznie zatytułowanej kompozycji. Ja odbieram ją bardzo pozytywnie - jako małe trzęsienie ziemi (beat) spotęgowane przez charakterystyczne dla zespołu ''efekciarstwo'' (coś tu świszczy, coś tam piszczy) i masę potarganych, odbijających się od siebie dźwięków. Powiedziałbym, że historycznie ''Automatic'' stara się zbliżyć do koncepcji ''Temptation Waits'', równie zaskakującego otwarcia wspomnianego już ''Version 2.0''. Dobra zabawa.
2. Big Bright World - ten kawałek z kolei wyraźnie ciągnie mnie w kierunku albumu ''Bleed Like Me'', chociaż być może gitary nie są w nim tak wyostrzone i nie zadają równie precyzyjnych ciosów co riffy w kawałkach pokroju ''Bad Boyfriend'' czy ''Why Do You Love Me''. Jest lżej, nieco guuuuuuumooooowaaaaato i generalnie raczej iskry nie fruwają w powietrzu, chociaż bardzo przypadł mi do gustu most (
''Round and around in the setting sun''), nawiązujący po raz kolejny do nieco taneczno-rockowych rytmów. I to by było na tyle z ''niezapomnianych momentów''. Nie skłamię, nazywając ''Big Bright World'' najsłabszym utworem na ''Not Your Kind of People''.
3. Blood for Poppies - pierwszy singiel zawsze ma lepiej - prawda raczej nie do zbicia. Ważne, żeby po wyszaleniu się na listach przebojów potrafił zostawić po sobie równie dobre wrażenie podczas słuchania całej płyty. ''Blood for Poppies'' poradził sobie na obu polach. Hitem już jest a jako składnik płyty nie ustępuje przyległym do niego pozycjom. Potwierdził jedynie swój status najbardziej radosnego i przepełnionego wigorem numeru, jaki zespół przygotował z myślą o ''Not Your Kind of People''. I ta zabójcza gitara Steve'a Markera...
4. Control - ciężki kaliber. Zaczyna się od łyku coli light, lecz po kilkunastu sekundach znacząco przybiera na wadze, stając się najsilniej zasadzonym w tradycji pierwszej płyty zespołu numerem w zestawie. Grunge'owy wymiar nagrania podkreślony zostaje nie tylko przez prężący muskuły zestaw perkusyjny, ale też dzięki przedziwnie przetworzonej harmonijce, wysyłającej przez niemal całą długość kompozycji złowrogą energię. ''Control'' to również kolejny posiadacz przedniej jakości ''mostka kapitańskiego'', przy pomocy którego na krótką chwilę przenosimy się do roku 1994 i albumu ''The Downward Spiral'' projektu Nine Inch Nails. Vintage, ale podany w nowym opakowaniu.
5. Not Your Kind of People - Duet Mouse/Luppi spotyka Lise Germano. Tytułowe nagranie to zwrot w kierunku miękkiej psychodelii oraz stylistyce rodem z soundtracków do spaghetti westernów autorstwa Ennio Morricone. Ten słodko-gorzki hymn z gatunku ''my-przeciw-wam'' przemyka przez słuchawki nieco sennie, delikatnie lewitując ponad rozbudzonym wnętrzem albumu. Diametralnie inny od rzeczy, jakie Garbage nagrywa i nagrywało w przeszłości, ma szansę stać się nieoczywistym diamentem w aktualnym repertuarze kwartetu. W mojej piątce.
6. Felt - zdążyłem zauważyć, że wedle opinii wiele fanów ''Felt'' odstaje (wraz z ''Big Bright World'') od czołówki najbardziej lubianych fragmentów ''Not Your Kind of People''. Niesłusznie. Jest wręcz przeciwnie. Ten zardzewiały wehikuł czasu bezstresowo podchodzi do translacji muzycznych trendów wczesnych lat 90. i brzmienia kapel pokroju The Smashing Pumpkins (perkusja jak w ''1979''?) oraz Siouxsie & The Banshees. Oprócz gęsto rozprowadzonej gitary, niepowtarzalnym - na tle pozostałych kompozycji - składnikiem pozostają ''rozmazane'' partie wokalne, do złudzenia kojarzące się z manierą wykonawców nurtu shoegaze/dream pop. ''Felt'' stara się też maksymalnie wykorzystać dany mu czas (a jest go niewiele - 3:26) i odchodzi od tradycyjnego wewnętrznego podziału na zwrotki i refreny (''break'' jest przedziwny). Wspólnym mianownikiem jest tylko chwytliwy riff gitarowy autorstwa Steve'a.
7. I Hate Love - znów robi się gorąco. ''I Hate Love'' - nomen omen - pokochają wszyscy zwolennicy takich pocisków jak ''Hammering In My Hand'' czy ''Push It'' - to technologiczny pop pełną gębą. Samonapędzające się perpetuum mobile. Utwór naszpikowany po brzegi elektroniką, licznymi sprężeniami, loopami oraz utrzymuje ''wygodne'' tempo ponad 120 uderzeń na minutę. Do tego dochodzi płynnie wyśpiewany, wchodzący jak w masło refren oparty na całkiem zabawnym motywie, przypominającym fragment jakiegoś dzieła muzyki klasycznej, które zostało przyśpieszone i zapętlone nieskończoną ilość razy. Potencjalny singiel.
8. Sugar - krótko i na temat: najlepszy moment ''Not Your Kind of People''. Tych, którzy u Garbage najbardziej kochają piosenki pokroju ''You Look So Fine'' czy ''The Trick Is To Keep Breathing'' nie powinno zdziwić, iż ''Sugar'' to właśnie kolejna wspaniała ballada do kolekcji. Nie fizycznie, lecz bardziej ''psychologicznie'' przypomina mi ''Milk'' z debiutanckiego nagrania Amerykanów (''spożywcza'' zbieżność tytułów też ciekawa, nie?). Jest równie subtelna, enigmatyczna i...lodowata. Zespół nawet w podobny sposób konstruuje napięcie, powoli tuningując kolejne wersy coraz to nowymi błyskotkami (syntetyczne smyki w drugiej zwrotce!), a w wielkim finale jednym ruchem zmienia bieg melodii (
''Sugar to look around'') i serwuje trzydzieści najlepszych sekund w historii ''Not Your Kind of People''.
9. Battle In Me - wyspowiadałem się już przy okazji opisywania tej piosenki w chwili jej debiutu na DLP i zdania nie zmieniam. Wciąż pozostaję pod wrażeniem składnej produkcji, wyrazistości poszczególnych komponentów, znakomitego middle-8....To czołowa piątka ''Not Your Kind of People''.
10. Man On a Wire - to nagranie z rodzaju
''mogłoby go nie być, ale skoro jest, to tym lepiej. Czy Garbage musiało nagrać drugie ''Sex Is Not the Enemy''? Czy musiało iść na łatwiznę i przygrzać punkową łopatą, która najpierw spuszcza łomot, a dopiero po chwili zastanawia się po co to w ogóle zrobiła? Niby nie, bo takie kompozycje jak ''Man On a Wire'' - jak to się pięknie mówi - nie robią różnicy. A jednak ostatni prawdziwie mięsisty track w zestawie to strzał w dziesiątkę. Chwila szaleństwa, chwila beztroskiej zabawy w rozbijanie gitar i skandowania:
''Like a man on a wire/I set myself on a fire''. To wchodzi w krew, naprawdę. Mogłoby go nie być, ale skoro jest...
11. Beloved Freak - klasyczny ''łamacz serc'' to już tradycja w przypadku piosenek zamykających płyty Garbage. Nie inaczej kończy się ''Not Your Kind of People''. ''Beloved Freak'' aspiruje do bycia drugim ''You Look So Fine'' i chociaż oczywiście jest to próba nieudana (bo pewnych nagrań przebić się nie da), to ten przeciwstawiający się wykluczeniu oraz alienacji kawałek zyskuje moje największe wyrazy uznania. Jest po prostu...śliczny. Bije od niego bliżej niesprecyzowana nuta optymizmu (bo - jak śpiewa Shirley - każdy ukochany wariat może mieć świat u swoich stóp) i w roli pożegnania sprawdza się równie doskonale (
''you're not alone'').
Kawałki numer 12, 13, 14, 15 i 16 jeszcze przede mną
Bardzo podoba mi się to, co usłyszałem na podstawowej edycji płyty. Obawiałem się, mając w pamięci ich dwie poprzednie pozycje w dyskografii, o kierunek w jakim podążą, o dopasowanie się do otaczającej ich rzeczywistości. Ale chyba im się udało. Nadal brzmią inaczej niż cała konkurencja, nie są jednak już prekursorami, wizjonerami - grają bezpiecznie, opierając się na patentach z przeszłości. Wbrew naturze? Nie wiem. Dzisiaj byliby zmuszeni do reprezentowania sceny dubstep/wonky, aby ktoś odnotował ich niebanalny wkład w rozwój nowoczesnej muzyki. Tylko po co mieliby to robić? Nie byłoby to zbyt smaczne, a ''Not Your Kind of People'' i tak wypada interesująco dla przeciętnego odbiorcy. Dla mnie również, ponieważ to ich trzecia najlepsza płyta w dyskografii. Czuję ulgę