Post: #40

Ok. Chciałbym dorzucić swoje trzy grosze do dyskusji - a więc jak widzi to eurowizyjny sceptyk?

Przede wszystkim jestem w stanie zrozumieć powody, dla których TVP rezygnuje z Eurowizji. Nie mówię, że popieram i zgadzam się ze stanowiskiem stacji albo w pełni je akceptuję - po prostu rozumiem. Powyżej widać kilka głosów krytyki w stosunku do Telewizji Polskiej, wynikających z różnych obszarów jej (nie)działania, więc chyba nikogo nie może dziwić dosyć lakoniczne uargumentowania braku reprezentanta naszego kraju w Baku. Niezależnie od wysokości opłat za sms-a konkurs Eurowizji po prostu się nie opłaca. Nie wnikam czy zaangażowanie się w IO lub ME jest autentycznym powodem tego stanu rzeczy, jednak chyba nikt z nas nie wyobraża sobie sytuacji, gdyby jedna z tych imprez została ''anulowana'' w zamian za 3 minuty wątpliwej dla ogromnej części społeczeństwa rozrywki. Oczywiście to skrajna hipoteza. W końcu w jednym artykule wyraźnie podkreślono, że ''biedna'' Ukraina nie ma problemu z odpowiednią dywersyfikacją funduszy. Niemniej, retoryka TVP zdaje się zmierzać właśnie w kierunku takich konkluzji. Bardziej prawdopodobnym powodem rozstania się z konkursem jest wg mnie nieprzychylność Eurowizji wśród elit, które obecnie zarządzają telewizją. Zakładam, że jest im nie w smak dokładanie się do projektu, który - nie ukrywajmy - irytuje dużą część widzów oraz cieszy się wątpliwą na tle innych państw popularnością. Jeśli dodamy do tego wspomnianą przez jednego z Was konieczność inwestowania w promocję konkursu (co niezaprzeczalnie byłoby wskazane w celu osiągnięcia zadowalających rezultatów marketingowo-artystycznych z naciskiem na pierwszy człon tego wyrażenia), to całe przedsięwzięcie zniechęca do siebie już na samym starcie. Być może Eurowizja, która nie przynosi nam żadnych wymiernych efektów od wielu lat, stała się kozłem ofiarnym, mającym zadowolić wszystkich krytyków ''misji'' pełnionej przez TVP w ostatnim czasie. To rozumowanie w stylu: zostawiamy ''Gwiazdy tańczą na lodzie'', jakiś muzyczny pseudo-show, kilka dennych, jednopoziomowych seriali na Dwójce, ale Eurowizja idzie w odstawkę - bo koli w oczy najmocniej.

Czy wypada bić się o Eurowizję? Ja patrzę na ten show (tak, bo dla mnie to bardziej show niż rodzaj merytorycznej batalii o tytuł najlepszej piosenki na kontynencie) dosyć krytycznie, ponieważ niezależnie od ukrytych w nim smaczków pretenduje on do roli największego, corocznego festiwalu kiczu i mizerii wyrażanej przez muzykę. Tom Dice, który niewątpliwie jest w tym cyrku owym ''smaczkiem'' (boleśnie nudnym, przerażająco wtórnym - ale smaczkiem) nie zmienia nam rzeczywistości. Zauważalny jest dla mnie trend wysyłania na ten festiwal artystów, którzy nie tyle mają pokazać siłę rodzimego ryku muzycznego, co raczej zaistnieć przez ułamek sekundy za sprawą swojej ekstrawagancji, głupoty, prostactwa i tandetności. Eurowizja zaczyna się parodiować. Nie jest to jeszcze trend dominujący, nie obejmuje on nawet ''mniejszej połowy'' towarzystwa, ale symptomy są dla mnie widoczne. Na taką zabawę ja się nie piszę i nie mam zamiaru oglądać jej w TVP, która może w tym czasie nadać jakiś przyzwoity film. Nie dziwi mnie też brak ''poważnych'' kandydatów w preselekcjach. Nikt nie ma ochoty brać udziału ''w ustawionych'' eliminacjach albo przegrać w głosowaniu sms z jakimś hip-hopowo-disco polowym rywalem (no bo polskie gusta to jedna wielka zagadka i chaos). Tutaj pojawia się dyskutowany przez Was problem ''idealnego wykonawcy na Eurowizję''. Kto powinien nim być? Przede wszystkim widzę sprzeczność między pisaniem:

emigrant napisał(a):Przykro mi bardzo, że TVP w ogóle nie bada polskiego rynku muzycznego (zresztą jak zwykle) i nie wypuszcza na ten festiwal tych co naprawdę mają coś do powiedzenia - zaśpiewania. Mamy tak wielu fajnych i dobrych artystów, którzy sami tworzą dobre piosenki i nie trzeba wcale im pisać pod zamówienie Eurowizji.

oraz:

emigrant napisał(a):zgadzam się i dance u nas jest na dobrym poziomie[odpowiedź na post Szymka postulującego artystę dance, który miałby nas reprezentować]

Dance na dobrym poziomie? Czy właśnie taki dance był udziałem chociażby The Jet Set. Przynosi nam chlubę? Nie powiedziałbym.

emigrant napisał(a):Zeszłoroczne polskie eliminacje były tragiczne, właściwie wg mnie żadna polska piosenka nie nadawała się na ten Konkurs, TVP brało większość kandydatów znikąd, to nie jest dobre

Tu za to pełna zgoda. Artyści znikąd to dobre sformułowanie. Przykład Isis Gee to chyba najboleśniejszy policzek. Musieliśmy nacjonalizować jakąś kompletnie anonimowa amerykankę, a koniec końców i tak najwięcej miejsca poświęciliśmy jej ''wątpliwej płciowości''. Jezus Maria....ale skoro piosenka była na poziomie pluśnięcia wpadającego do rzeki kamyka, to trudno się ludziom dziwić, nie?

emigrant napisał(a):Nowoczesna Europa nie oczekuje od nas kolejny raz Mazowsza, góralskiej muzyki itp. Tak mogliśmy się sprzedać 30 lat temu ale nie teraz.

Tonący brzytwy się chwyta. Próbowaliśmy w ostatnich latach wszystkiego. Ckliwych ballad, tanecznych łupanek, negującej ''nowoczesną Europą'' muzyki ludowej, a nawet piosenki w X-językach (chyba Ich Troje przywaliło dwa razy numer śpiewanych w kilku różnych). Nic nie pomaga. Czego więcej oczekuje nowoczesna Europa? Inaczej - czego oczekuje Europa Eurowizyjna? Nie ma sprawdzonego przypisu. Raz jest nim antysystemowy, przebrany w maski zespól z Finlandii, raz naprawdę udana ballada z Azerbejdżanu - i co z tego, że konserwatywna jak diabli? Miała cholernie wkręcającą melodię i chociaż w perspektywie ogólnej nie jest to moja bajka, to nie mogę jej odmówić przebojowości. Jak to mawiam - ''uczciwa rzecz''. My możemy robić krok w krok to samo, ale widać brakuje nam pierwiastka szalonego geniuszu.

emigrant napisał(a):Najważniejsza jest obecność.

No to jak w końcu. Wystawiamy byle kogo i plujemy mu w twarz w momencie, gdy okazuje się, że w półfinale zajął jedno z ostatnich miejsc czy zmieniamy cały system począwszy od eliminacji, aby po prostu mieć coś z Eurowizji o ile naprawdę komukolwiek jest ona potrzeba i przynosi profity? Właśnie....jakie profity? Potraficie podać trzy powody, dla których warto tam być? Czy naprawdę Eurowizja jest potrzebna naszej kulturze, czy ma jakiekolwiek znaczenia dla rynku muzycznego w Polsce, podnosi jego jakość? Czy to po prostu czysta rozrywka dla ludzi, którzy mają gusta muzyczne zgodne przynajmniej z częścią jej programu?

Oczywiście tutaj już wchodzimy w osobiste preferencje. Jeśli komuś Eurowizja przynosi frajdę, to fajnie, że muzyka sprawia mu przyjemność. Nie ma sensu bić się o gusta. Mówimy jednak o sytuacji, gdzie w demokratycznym kraju trwa batalia o program nadawany przez publiczną, ''misyjną'' stację.

Podsumowując - sprawa jest skomplikowana i pewnie nie nam będzie o niej dane zadecydować - chyba, że faktycznie jakaś facebookowa akcja znów pokaże pazury. Głosów jest tyle ilu jest ludzi. Spotkałem się nawet z przewrotową opinią, że: ''Eurowizja to ***, *** i ****, ale przecież to niepowtarzalna okazja, żeby ponaśmiewać się z plastykowych gwiazd, prowadzących i odbieranie nam transmisji z tego wydarzenia zepsułoby całą zabawę.''

I jeszcze również z dwóch stron barykady, tym razem znawcy/zaangażowani:

Piotr Metz:

Cytat:Dobrze się stało, że zrezygnowaliśmy z Eurowizji. Ten festiwal zrobił się w ostatnim czasie dramatyczną hybrydą wszystkiego tego, co najgorsze we współczesnej popkulturze. Jego finał przypominał jakieś kibolskie kibicowanie plastikowym wykonawcom udającym, że umieją śpiewać. Takie ściganie się m.in. z ukraińskimi gwiazdami disco polo naprawdę nie ma sensu.

Michał Wiśniewski:

Cytat:Uważam za absolutny skandal brak udziału Polski w Eurowizji 2012 roku, w roku, w którym jesteśmy gospodarzami Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej ! Od lat (gdzie tam, od początku) TVP olewa polskich reprezentantów nie dając grosza na promocję i wysyłając tę samą babę (niejaką Marię), jako opiekuna artystów, która nie robi absolutnie nic dla promowania polskich artystów, prócz picia wódki na wszelakich około eurowizyjnych bankietach. Albo Polska Telewizja obawia się wygrania Eurowizji, bo musiałaby zorganizować finały albo ma w dupie generalnie polską muzykę bo lepiej się nachlać w Azerbejdżanie dla zasady...