Od kilku lat spotykam na swej drodze ten sam motyw. Chwalenie muzyki Hansa Zimmera opiera się głównie na hitach pokroju Piratów z Karaibów i innych (naprawdę, nie mam nawet ochoty tego wszystkiego wymieniać). I kiedy włączam się do dyskusji na ten temat zawsze podaję swój ulubiony soundtrack tego twórcy. I wtedy wszyscy, każdy jeden, spogląda na mnie wielkimi oczami i mówi "Nie widziałem tego filmu". Po czym oczywiście ja spoglądam na niego równie wielkimi oczami.
Chodzi o Ostatniego Samuraja. Naprawdę dziwne, że tak mało osób słyszało o samym tym filmie, a co dopiero ścieżce dźwiękowej. Zarówno w dyskusjach, jak i komercyjnych banerach motyw z tego filmu jest odłożony na bok, zapomniany, nie warty uwagi. A moim zdaniem to jest arcydzieło Hansa Zimmera. Szczyt jego możliwości. Teoretycznie jest to kolejny raz to samo, kolejny raz to samo AC/DC. Ale tym razem, moim zdaniem, najlepiej. I to bez dwóch zdań - Zimmer in a nutshell.