Post: #1

James Blake - Lindisfarne I

Post: #2

Wstyd, wstyd, wstyd :'(

Post: #3

Nie ma takiej piosenki, która mnie usypia

Post: #4

Jedna z moich najbardziej znienawidzonych kompozycji. Do dzisiaj nie wiem co się dzieje w ostatnich dwóch minutach, bo nigdy do nich nie dotrwałem <ziew>.

Post: #5

Piosenka może mnie znudzić (i to potrafią być także szybkie kawałki), ale na pewno nie uśpić.

Post: #6

Dlaczego do tak wielu tematów podchodzisz w tak skrajnie poważny i jednowymiarowy sposób. Trochę więcej wyobraźni, luzu, załapania odpowiedniej metafory

Post: #7

to ja dam piosenkę, a właściwie utwór, przy którym kiedyś zasypiałem

Post: #8

saferłel napisał(a):Dlaczego do tak wielu tematów podchodzisz w tak skrajnie poważny i jednowymiarowy sposób. Trochę więcej wyobraźni, luzu, załapania odpowiedniej metafory

Gdybym złapał metaforę to znowu musiałbym podać In-Grid. A to się mija z celą.

Post: #9

"Poważny i jednowymiarowy sposób" to bardzo trafne określenie

Mnie też zazwyczaj piosenki też aż tak nie nudzą i na tę chwilę przychodzi mi do głowy tylko jedna, której nigdy nie byłem w stanie ścierpieć (prz, bij! )

Post: #10

Post: #11

właściwe ... wszystko
lubię zasypiać ze słuchawkami na uszach, więc kiedyś trzeba zasnąć... . fakt - coraz rzadziej ale jednak mi się zdarza pierwsze skojarzenie właśnie to... pewnie dlatego, że po pierwszym wysłuchaniu w radiu, zakupiłem CD ewentualnie to było jeszcze nagranie z radia. i chciałem wysłuchać całości... dwa pierwsze razy ... zasnąłem w trakcie potem słuchałem tylko w dzień i się ... udawało to też świadczy o tym, że jeśli wiem że mogę cofnąć, powtórzyć, to spokojnie sobie zasypiam

Czesław Niemen - 41 Potencjometrów Pana Jana
[to naprawdę ma 41 minut!!! ]

Post: #12

aaktt napisał(a):Wstyd, wstyd, wstyd :'(

Tak! Wstydź się Jamesie, że dałeś nam cos tak paskudnego!

Post: #13

Mi się zawsze cudownie usypiało gdzieś na drugiej stronie tej płyty, w okolicach tego i następnego kawałka:

Pink Floyd - Us and them
Bardzo kojące dźwięki.

Post: #14

Swego czasu to była moja ulubiona piosenka do snu

Post: #15

zasnąć przy muzyce najczęściej mi się zdarza w samochodzie, szczególnie przy dalszych wypadach zagranicznych. rety... przy czym mi się nie przymykało oko... nawet przy Toolu mi się udało
ale pamiętam że przy tej płycie usnąłem momentalnie. co nie znaczy że jest zła, wręcz przeciwnie. pewnie zmęczony byłem.

Post: #16

Kertoip napisał(a):zasnąć przy muzyce najczęściej mi się zdarza w samochodzie

mi na szczęście nie

Post: #17

Aaktcie, zbiję cię w (tr)akcie. A tak serio, to ja też zazwyczaj ciężko znoszę wersję szesnastominutową. Chociaż przy ostatnim przesłuchania (uuu, ale to było gdzieś rok temu albo może nawet więcej) wrażenia były całkiem pozytywne.
Hmm... Oczywiście są takowe, najczęściej utwory schematyczne, bez oryginalności w sobie.
Ostatnio paradoksalnie znudziła mnie długa wersja "Ogrodu półcieni" Closterkellera, co jest dosyć dziwne, bo wstęp jest dosyć efektowny.

Post: #18

w moim przypadku piosenka, która usypia wcale nie oznacza, że jest nudna.
po prostu jest idealna do wypoczynku i relaksu. wybrałem "Pour Que Tu M'aimes Encore". Celine Dion - w wersji live jeszcze lepsza.

Post: #19

najpierw odpływam, potem zasypiam

Post: #20

Goo Goo Dolls - IRIS


Okej, może jednak drobne wyjaśnienie Otóż, podczas tegorocznego Przystanku Woodstock (tak to będę nazywał) zagrał zespół Goo Goo Dolls. Jak się wszyscy mogli spodziewać, ten jedyny kawałek, który wszyscy znają zagrali na sam koniec i koncert polegał raczej na wyczekiwaniu na ten utwór. Kapela nie porwała, do tego grała grubo po 1:00 w nocy, więc ich występ kojarzę raczej z ziewaniem i uporczywą walką o nie zamykanie oczu. Warto przy tym wspomnieć, że tegoroczny Woodstock był dla mnie bardzo intensywny i od kilku dni prawie nie spałem (wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale tam tak jest - organizm człowieka potrafi być niesamowity). Kiedy nadszedł długo wyczekiwany moment i zespół zaczął grać "Iris" - usnąłem. Po prostu uznałem, że teraz mogę spać spokojnie Zamknąłem oczy i na chwilę odjechałem. Gdy skończyli grać, poszedłem do namiotu i po raz pierwszy od przyjazdu do Kostrzyna (czyli od pięciu dni) powiedziałem, że idę spać i faktycznie to zrobiłem.

Sam występ przy zapowiedziach wydawał się być super, myśl o tym, że razem wyśpiewamy refren tej piosenki wydawała się być znacząca, wielka i niezapomniana... ale okoliczności sprawiły, że był to jeden z najbardziej przereklamowanych momentów w historii festiwalu. Wszyscy byli zmęczeni zarówno godziną, jak i nieciekawym koncertem, a samo śpiewanie Iris było już takie na siłę.