saferłel
Paweł
Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
|
Krzysiek, nie łam się, postuj z nami, z komentarzami. Masz rację. Trochę głupio tak nie motywować swoich wyborów. Za każdym na pewno stoi jakaś historia. Generalnie sugerowałem się tym, że pierwsze posty były też tak ''na sucho''. Ja jestem jak najbardziej za tym drugim podejściem
''E-bow The Letter'' być może nie jest moim kawałkiem wszech czasów, ale nie odważę się podjąć dzisiaj decyzji co tak naprawdę stoi na czele stawki. Jest tyle wybitnych nagrań. Z całą pewnością R.E.M. stworzył w 1996 roku jedno z nich, rzecz niezwykle smutną, depresyjną oraz odcinającą się od przebojowej otoczki, jaka zawisła nad ich dyskografią wraz z premierą ''Losing My Religion''. Kto przy zdrowych zmysłach wybiera na pierwszy singiel pięciominutowy, zgorzkniały hymn na cześć zmarłego przyjaciela? Zabawne, że zespół wskoczył z tym nagraniem do top 5 w Wielkiej Brytanii. W dzisiejszych warunkach nie do powtórzenia... Przy całym ładunku emocji ''E-bow The Letter'' nie jest na szczęście drugim ''Everybody Hurts'', nie jest płaczem dla mas. To dużo bardziej niezależny zawodnik z piękną korespondencyjną grą gitar akustycznych i poszarpanych przesterów. Po prostu idealny.
+ Patti Smith w chórkach, tak jak w nagraniu ''Blue'' z ostatniej płyty. Zresztą nie spotkałem się z recenzją, która nie wskazywałaby na podobieństwo tych dwóch nagrań. Podobnie eksperymentalny charakter, podobnie wypluwany tekst...
Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
|
|
18.04.2011 11:10 PM |
|