jakoże tu też wypadałoby umieścić swoje wypociny co do piątku...
zaczęło się dosyć dziwnie... ciopąg przyjechał na stacyję w Piotrkowie punktualnie, o godzinie 17:51, konduktor nie czepiał się o legitymację a w wagonie było ciepło... pociąg staje na którejś tam stacji, kumpel wygląda przez okno.
"coś na G ale nie widać, jedziemy dalej" no i się zaczęło... zostaliśmy uprzejmie poinformowani przez niezwykle cierpliwego i starego pana konduktora że oto przejechaliśmy stację Gomunice.
"ja pier...e" tak oto wysiadamy w Dobryszycach i po chwili znajdujemy się w Blok Dobryszyce. po telefonach do kumpli którzy mogą sprawdzić na dżodżlemaps gdzie jesteśmy, wpadam na genialny pomysł... na sytuację w jakiej się znaleźliśmy bear reaguje powszechnie znanym słowem na k... nie dziwiłem mu się
no ale, wszak jesteśmy młodymi i pełnymi energii ludźmi, więc oto zaopatrzeni w szlachetny trunek barwy złotej oraz porady od gości dobryszyckiego sklepu, ruszyliśmy na spotkanie drogi Piotrków-Radomsko, skąd miał zabrać nas bear. szliśmy przez słabo oświetlone drogi Bloku Dobryszyce (nawet mają tam asfalt!) aż w końcu ukazała się naszym oczom wstęga szosy. można powiedzieć że zgraliśmy się z bearem idealnie. załadowaliśmy swoje tyłki do samochoda i niczym PKS Drajwer, bear dojechał z całą ekipą pod Bogart.
to była moja pierwsza wizyta w tym jakże niesamowitym i niepozornym klubie. przekraczając podwójną grubą kotarę czułem się jakbym przekraczał bramę do innego wymiaru... ujrzałem niesamowite wnętrze i czułem To Coś. nie przedłużająwszy, wrąbaliśmy pizzę, okazało się że nie mam pieniędzy fundując ekipie piotrkowskiej owo żarcie, no ale trudno. za chwilę powinna się zacząć jazda. na scenie rozmiarów niewielkich (ale może to i lepiej) ustawiony sprzęt. nie jakiś superwypas, ale to nie o to się rozchodzi przeca. Kabanos, wyszedłszy, zagrał na próbę jakiś kawałek, a w zasadzie jego część, popatrzyli na siebie i na tłumek pod sceną, no i zeszli. za chwilę ustawili się porąbańcy z TPN 25. pogadali chwilę, że oni się dopiero uczą grać, zagrali jakieś parę akordów na próbę i oznajmili że za godzinę wracają nauczeni
czekaliśmy na pierwszą gwiazdę jakieś pół godzinki, które upływały we wspólnych konwersacjach i ani się obejrzeliśmy wyszli z pozoru wyglądający jegomoście z zespołu
Kabanos. tylko z pozoru, bowiem Zenek Kupatasa, lider, przedstawił grupę- Leszek Pszenica (gitara), Witalis Witasroka (perkusja), Mirek Łopata (bas) i Lodzia Pindol (gitara, krzyki, ryki, darcie mordy), a następnie oznajmił że ich koncerty zaczynają się zwykle skandowaniem ich nazwy. głośne
Ka-ba-nos rozlegało się po całym Bogarcie i jak przyrżnęli na początek. utwór
Kibel i te kilkanaście osób pod samą sceną zaczęło się kotłować w dzikim pogo. dalej nie było gorzej, jakżeby inaczej.
"wszyscy mają wstać, oprócz was bo wy siedzicie od początku. przy tym utworze zazwyczaj wszyscy skaczą, o tak" (tu Zenek zaczął skakać pionowo do rytmu)
Jagoda a zaraz potem
Zupa kalafiorowa. niesamowita jazda, moc jak cholera, trzęsienie łbami i pogo. gdzieś tak wtedy zauważyłem że poguje z nami basista TPN-u, a Dr Yry ochoczo śpiewa każdy kawałek Kabanosa
za chwilę straszna
Zabawka o historii popełnienia morderstwa na zabawce, poprzedzona zapytaniem
"kto ma jeszcze swoją ukochaną zabawkę z dzieciństwa?". za chwilę kawałek który jak Zenek zapowiedział
"jest po raz pierwszy grany na żywo, dlatego mogę pomylić tekst. koncertowa premiera, tylko w Gomunicach" czyli
Dobranocka. mnie ogarnęła totalna ekstaza. polecam genialny teledysk do tego utwora. trochę kocioł się uspokoił, ale energia wisiała w powietrzu jak coś gęstego.
"nie pomyliłem tekstu nawet, oujea." za moment z pozoru radosny utwór
Chmurki, podczas którego znajdowałem się w dzilionie miejsc Bogartu naraz, a tu nie ma miejsca na zwolnienie, o nie, nie dzisiaj,
Zamknięte główki. ale i tak najlepsze miało nadejść- kabanosowe hity w trzech częściach. najpierw
Czerwona musztarda, refren tam znał prawie każdy, ja już powoli nie wyrabiałem ale ciężko było przestać pogować. za chwilę kolejny szlagier czyli
Ptaszek. no i wtedy... podczas słów "przytul mnie, Staszeeeeek" Zenek zszedł ze sceny i począł się przytulać z tłumnie zgromadzoną publicznością, po czym wszedł na stół i tam odśpiewał drugą zwrotkę.
"przytul mnie, Staszeeeeek, ja ryczę, łooohohoho" i trzeba było grube cielsko Zenka dźwigać ponad naszymi głowami. zaraz po
Ptaszku Lodzia zagrał orientalny motyw gitarowy i...
"ty jesteś błąd, wielbłąd, nie mieścisz mi sie w głowach!" wykrzyczane, niemal brutalne. AAA! moc! szatan! ZUO!!! na zakończenie podstawowej części koncertu...
"wszyscy mają kucnąć! kto nie kucnie, ten umrze w ciągu siedmiu dni. na wyraźny znak wszyscy wstajecie. ci z tyłu mają dobrze bo wstaną i już a wy z przodu wstajecie i się... no... bawicie..." utwór
Czołg, zaiste. miazga ponad wszystko. tak łoili parę dobrych minut i nastąpiło zejście Kabana ze sceny. nawoływaniom nie było końca, a gdy już się pojawili to posypały się prośby o konkretne kawałki.
"hej, Wiesiu, polej wina..." moja kumpela wykonała pierwszą zwrotkę
Kozy w duecie z Zenkiem. bęcki że tego nie zagrali.
Czczej jeźdzcy szatana na czczo!
"tego nie potrafimy". również bęcki się należą.
"gdzie są gdzie są gdzie są te parówki..." też bęcki się należą... tak po jakimś niedługim czasie Zenek oznajmił wszem i wobec-
Kaszanka! utwór wychwalający kaszankę i opłakujący skutki jej braku. Dr Yry śpiewał spod sceny "gdy kaszanki brak, w oku się czai łza..." chwile wzruszenia też były...
Ka, ka, szanka, kaaa, szanka szanka oujea. za chwilę pada ze sceny pytanie "znacie taki zespół System Of A Down? teraz będzie utwór który zawiera w sobie 5 utworów tego zespołu". oczywiście tego nie znałem, ale słowa się zaczynały...
"Jesteśmy debilem, jesteśmy debilem, aaaaa!" reszty nie dało się usłyszeć w ferworze wszystkiego. co do utworów SOADu to rozpoznałem tylko Prison Song ale tego też nie jestem pewien. na samo zakończenie Zenek zapowiedział kolejną koncertową premierę...
"tylko tu w Gomunicach, z płyty Skarpetki muszą mieć wilgoć, utwór Polsrat pokemon" tu już nie ogarniałem całego tego wszystkiego. skończyli, a ja podszedłem do Lodzi i zapytałem czy mogę setlistę na pamiątkę.
"słuchaj... bo tu mamy setlistę na jutro, na Katowice... no ale jakoś sobie damy radę"
powietrza. nie opisuję tego co się działo pomiędzy koncertami bo nic się nie działo
a czy może komuś nie wydaje sie ten koncert dziwny jakeśmy go zapowiadali? no to niech posłucha Kabanosa oraz głosu i tekstów Zenka Kupatasy
temczasem na scenie instaluje się kultowa formacyja pan krokowa ze Stolycy czyli
TPN 25. Dr Yry w czymś jakby piżamie, kaszkietem i okularach przeciwsłonecznych już dzierżył gitarę oblepioną przeróżnymi naklejkami. obok niego z basem w ręku Rudy, w dresie, okularach przeciwsłonecznych i czapce z daszkiem z wyblakłym napisem Dębowe. za perkusją zasiadł Bartosz Walaszek o ile się nie mylę, w wysokim kapeluszu i w kolorowym płaszczu druida czy innego czarownika. już sam ich wygląd napawał mnie dobrym humorem
to chyba dobrze... Yry zapowiedział że to
"dzięki nim weszliśmy tu za 15 złotych, bo gdyby grał sam Kabanos trzeba byłoby zapłacić 25..." ogólnie konferansjerka otwierająca cały performens trwała z 5 minut. głównie gadanie o braku umiejętności muzycznych, zachwytach nad młodymi
"jak to się starają, a my tu przychodzimy i ch...j. miałem nie przeklinać. ch...j tam, o nie, znowu to powiedziałem", o opisaniu historii z adwokatem (
"to był czwarty członek zespołu przy nagrywaniu pierwszej płyty. kupiliśmy sobie takie dwie, przed każdym kawałkiem łykaliśmy po jednym i jakoś szło") oraz dylematów (
"hmm, mam tu piwo i adwokat... nie wiem co mam pić") zakończonymi poradą publiczności (
wszystko naraz!) zapowiedzieli pierwszy kawałek.
"to jest niejako hymn samurajów. Karate pumo!" no to jest dobrze. z kumplem tylko we dwóch zaczęliśmy dziki taniec okołosamurajski. zakończyli głośnym akordem i
"to już wszystko na wieczór dzisiejszy, dobranoc" haha, wery funny. potem kolejność mi się już pieprzy, bo setlisty TPN-u już nie zarąbałem
a właśnie, nie setlista tylko
"kartka którą musimy mieć bo bez niej nie potrafimy grać. znaczy i tak nie potrafimy." a zatem potem na pewno był
Robur,
Walec,
Żuk, przeplatane dłuższymi lub krótszymi gadkami. z czasem zeszło się coraz więcej ludzików. jacyś wielcy fani TPN-u to byli chyba. rozkręciło się pogo, jak czeba. po drodze był utwór
Polska-Peru 5:1 z programu
Pod gradobiciem pytań, poprzedzony krótką historią tegoż programu tiwi. no i stała się rzecz niesłychanie niespodziewana i najmniej oczekiwana i w ogóle straszna. Yremu pękła struna... ta, poszedł na zaplecze ją zmienić (chociaż wcale pewnie nie potrafił
) w tym czasie Rudy zabawiał gawiedź grając zagadki muzyczne na basie. zagrał cztery dźwięki (to i tak sporo jak na jego umiejętności
) wszyscy takie eee...
"co wy, do kościoła nie chodzicie?" posypały się zatem głosy
"Anielski orszak!",
"Zdrowaś Maryjo!" i tym podobne.
"no dobra, to coś łatwiejszego" tym razem zagrał dwa dźwięki i oznajmił że to słynna kolęda. "Cicha noc!", "Przybieżeli do Betlejem". stanęło na
"Pójdźmy wszyscy do stajenki" zaśpiewane przez ogół publiczności... dobra, enyłej, wrócił Yry, ale oczywiście nie ze swoją gitarą tylko pożyczoną od Leszka Pszenicy.
"jak ci ją zepsuję to oddam ci swoją" nie no, ja tam bym się ucieszył. no i jakoś za chwilę utwór
PKS Drajwer. nie rozkminiam filozoficznej treści tekstu. chcę poruszyć temat taki... Zenek wraz z Lodzią stali przy barze i nieziemsko się nabijali z Rudego grającego na basie w dość dziwny sposób. nie potrafię tego opisać ale jak będą zdjęcia to wszyscy obaczą o co kaman
no a festiwal trwał nadal. nie pamiętam już jaki to był kawałek, ale zdarzyło się tak że zaczynali go trzy razy. za każdym razem bowiem Rudy źle wchodził ze swoją partią.
"zwrotka ma 8 linijek a nie 4..." ubaw po coś tam. jakoś zaraz kultowy utwór
Sram. leżałem ze śmiechu już zanim Yry zaczął śpiewać
"zasrałem cały kibel swoim wielkim odbytem..." no nie mogę po prostu
jednak najlepsze miało dopiero nadejść...
"przy tym utworze ludzie na naszych koncertach robią dość dużo miejsca z przodu, przed sceną." nożesz... zostawiam okulary na ladzie pod protekcją Zenka, bo już jestem przygotowany na najgorsze...
YYY! zdziwiłem się bo tylko cztery osoby robiły konwulsje. ja, dwóch moich kumpli i jakiś koleś. ale po prostu jakaś jazda niesamowita... niecała minuta wicia się po ziemi a ja dyszałem i tchu złapać nie mogłem. trza popracować nad kondychą. wstałem, otrzepałem się i stwierdziłem że mnie wszystko boli... no ale jadymy dalej. już pod sam koniec kultowy szlagier
Kanały i na absolutny koniec
Legia pany.
"a Zagłębie na wicemistrza!" nic dodać, nic ująć. wiwatom nie było końca i wyszli jeszcze raz.
YYY na bis, ale nikt już nie robił konwulsji, tylko dzikie pogo się rozpętało. na sam koniec końców kower Siekiery,
Atak już nadchodzi, którego Yry uczył Rudego na poczekaniu
wywrzeszczane. na odchodnym Yry rzucił
"Przemek, to jest k...a najlepszy klub w Polsce!" coś w tym jest swoją drogą... na tym się zakończyło... chyba nikt nie był normalny wtedy... strendż.
no to na tym by się to kończyło. Kabanos złożył uprzejmie autografy na mojej już setliście. tak... poczekaliśmy na trasport, pożegnałem się z bearem i co? już? ano, już. zapamiętam ten wieczór na dłuuuuugo. pewnie nie wyleci z głowy mej... no ale co się dziwić. gdy obudziłem się w sobotę rano stwierdziłem że wszystko mnie masakrycznie boli i że nie wiem jak się nazywam... w nocy gdy się kładłem do łóżka, było mi obojętne
PS. dziękowania dla beara, Mikuska, Dyzia, Tempego, Lodzi, Jaśka, Fistaszka, Kartona, Magdy no i jeszcze tam kogoś
całkiem możliwe jest to że parę cytatów pomyliłem, nie wstawiłem gdzie czeba, no ale trudno, jak coś sobie przypomnę to dopiszę
indyskaaaaaj, YYY!
***
po prostu już nie wyrabiam czasowo... może to zabrzmi dziwnie ale kurde naprawdę nie jest wesoło... może kiedyś to wszystko poogarniam, ale na razie to różnie może być.
następna lista w Szkocji, a jeszcze następna chyba też...
wyobrażam sobie to wszystko jak będę ogarniał po powrocie...
obym dał radę ogarnąć wszystko co ogarnięte być musi.
Notowanie numer 258 z dnia 19 lutego 2011
01. 01. 03. LITTLE LION MAN - Mumford And Sons
02. 02. 13. KAMIENIE â Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane
03. 04. 07. A CHILD OF A FEW HOURS IS BURNING TO DEATH â The Dead Weather
04. 12. 02. NIEDŹWIEDŹ JANUSZ - Zacier
05. ---. 01. DOBRANOCKA - Kabanos
06. 07. 10. LIGHT OF A VASTER DARK â Faun Fables
07. 03. 06. REQUIEM (FOR A DYING CREED) â Hypnos 69
08. 05. 07. READY TO START â Arcade Fire
09. 08. 08. SUPER HEATHEN CHILD â Grinderman feat. Robert Fripp
10. 10. 06. HUSTLE AND CUSS â The Dead Weather
11. 09. 11. JIM â Swans
12. 06. 06. AN AERIAL ARCHITECT â Hypnos 69
13. 15. 03. OH MY HEART - R.E.M.
14. ---. 01. ŸŸŸ - TPN 25
15. 11. 05. KILL THE PAIN â Accept
16. 13. 12. AILENE â Broken Records
17. 18. 20. OLD MARY â The Dead Weather
18. 14. 04. BYĆ JAK KAZIMIERZ DEYNA - Spięty
19. 21. 07. HOUSEKEEPER â Faun Fables
20. 17. 16. THE SIGN â Red Box
21. ---. 01. CZOŁG - Kabanos
22. 24. 05. TOO AFRAID TO LOVE YOU - The Black Keys
23. 16. 14. COLOURS â Airbag
24. 26. 02. TICKS & WEEDS - Mumford And Sons
25. 19. 22. OGRÓD PÓŁCIENI â Closterkeller
26. 22. 07. TO KILL YOU WITH A KISS â Katie Melua
27. 28. 02. CANCER SIGN LOVE â Sorry Boys
28. 20. 20. GÓRY MOJE W NIESKOŃCZONOŚĆ ZAKLĘTE â Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane
29. 27. 05. HANGMAN â Charming Hostess
30. 29. 03. HURRICANE â Red Box
Poczekalnia:
31. 34. BALLADA O JANKU WIŚNIEWSKIM - Kazik
32. 23. NO WORDS / NO THOUGHTS â Swans (18+1)
33. ---. SRAM - TPN 25
34. 35. NICO - Voo Voo
35. 32. THE ROLLER - Beady Eye
36. 31. NA NIC TO - Closterkeller
37. 33. PIEŚŃ O DUPIE - Zacier
38. 25. ZA PRZEŁĘCZĄ â Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane (8+1)
39. 37. THE HOPE THAT HOUSE BUILT â Future Of The Left (24+2)
40. 30. DO YOU LOVE IT? â Mew (6+2)
41. 39. CELEBRATION â Kings Of Leon (12+4)
42. 43. LOVESONG - Adele
43. ---. ZUPA KALAFIOROWA - Kabanos
44. 46. I KILL PEOPLE - Jon Lajoie
45. 40. NÓŻ - Kim Nowak
46. 38. THE HOUSE â Katie Melua (21+2)
47. 47. TYLE BYŁO ZMYŁEK â L.U.C
48. 41. OSIOŁ â Voo Voo (9+4)
49. 36. HABA HABA I DING DING DONG - Spięty (2+2)
50. 44. ALL DRESSED UP â Kula Shaker (18+5)
out:
BABYLON â Brendan Perry (25+3)
DECEMBER 1971 â Current 93 (7+3)
FAILURE â My Dying Bride (32+11)
PINK FRUITS â Pink Freud
THE MOVIE ON YOUR EYELIDS â Placebo (6+2)
ODKURZONE #14:
1. WIELBŁĄD - Kabanos
2. PTASZEK - Kabanos
3. KASZANKA - Kabanos
4. LULLABY - The Cure
5. THE END - The Doors