Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Byłem na koncercie - Wishbone Ash - 25.02.2011
pabloyd
Unregistered

 
Post: #1
Byłem na koncercie - Wishbone Ash - 25.02.2011
[Obrazek: wishbone_ash_goahead_480_1294253839_L.jpg]



W roli supportu wystąpił krakowski zespół 230 Volt. Zaprezentowali rock’n’rollowe granie oczywiście w wydaniu mocnym rockowym z jednym lżejszym utworem. Występ trwał pół godziny, a na koniec był prawie 10-minutowy kawałek, w czasie którego wokalista przedstawił zespół, a potem odstawił „show” po lewej stronie sceny. Nie wszyscy byli zainteresowani ich występem, ale to normalne gdy się jest supportem wielkiej gwiazdy.

Potem następiła przerwa wystarczająca do dwóch wizyt w barze, a że bar w Kwadracie jest jeszcze bliżej sceny niż w Studio, więc kusi Icon_wink2 .

Gwiazda wieczoru wyszła w takt sygnału ich trasy „Reason To Believe”. Od razu zaczęło się wspaniale i klasycznie bo od 8-minutowej wersji „Blowin’ free” z Argusa i stało się jasne, że zabwy na gitarze nie będzie tego wieczora brakować. Przejście w „You see red”, sekcja brzmiała wspaniale, a na jej tle solówka Powella. Następnie „The power” z ostatniej studyjnej płyty zespołu. W końcowej fazie utworu Manninen popisał się solówką na „desce do prasowania” czyli lap steel gitar. Później Powell zapowiedział nowy utwór „Can't go it alone”. Kawałek zaczyna się od prostego, lekkiego motywu, ale później w refrenie robi się ciężej. Od połowy numeru zaczyna się prawdziwe gitarowe granie, a Powell jest w roli głównej.
Po tej serii nowszych utworów nastąpił set z klasykami. Na początek dwa z nieśmiertelnego Argusa. „Warrior” od razu wprawił publikę oczekującą na klasyki w podniecenie. Zaraz potem „Throw down the sword” od pierwszych taktów przyjęty owacyjnie. Następnie instrumentalny „F.U.B.B.” i najlepszy przykład że wokal nie jest konieczny jeśli tak pięknie śpiewają gitary. Rozpoczęło się od pochodu basu, a po chwili dołączyły pozostałe gitary. Na tle sekcji odbywały się rozmowy obu gitar prowadzących, które to jednym razem miały do powiedzenia dłuższe kwestie, a innym razem kwitowały krótkim stwierdzeniem. To była pierwsza część utworu. Drugą część rozpoczął znowu pochód wyeksponowanego basu, przy wtórze klaszczącej publiki. W tej części utworu, szybszej, pojawił się nowy instrument, konga, na którym grał Aynsley Powell, schowany w cieniu z boku sceny. Gość zespołu grał również na gitarze akustycznej, mandolinie i klawiszach. Wracając do wspaniałego wykonania utworu „F.U.B.B.”, to właśnie konga nadało wyjątkowego brzmienia drugiej części utworu. Zespół brzmiał jak rozpędzona lokomotywa. Sekcja, którą wtedy tworzyła perkusja, konga i bass brzmiała fantastycznie. Na jej tle Powell wycinał na gitarze, a chwilę potem szaleli już razem z Manninenem, aż ciarki chodziły po człeku. Ciągle świetnie wyeksponowane było konga, dzięki czemu nie było zagłuszane przez perkusję, a wręcz powiem, że perkusja była w tle konga. Po chwili już wszystko było w cieniu konga bo była kilkudziesięcio-sekundowa solówka na tym instrumencie. A potem powrót rozpędzonej lokomotywy. Ten instrumentalny fragment trwał kilkanaście minut, a cały trzyutworowy set z pierwszej połowy lat 70-tych prawie pół godziny. Te trzy nagrania to była niewątpliwie kulminacja dotychczasowej części koncertu. Kulminacja pierwsza, bo przecież wiadomo było że musi się jeszcze pojawić „małe co nie co” z repertuaru zespołu.
Po tym uniesieniu pasowała chwila wytchnienia. Zapewne celowo więc w programie koncertu znalazły się w tym momencie najnowsze nagrania z ostatnich dwóch studyjnych płyt zespołu. Najpierw „In crisis” lekka melodia, ale z piękną solówką trwająca pół utworu, a następnie „Dreams outta dust”. Potem Powell zapowiedział że zagrają kompozycję Manninena i było „Northern lights”, piękna instrumentalna ballada z płyty The Power of Eternity. Był także popis gitarowy Manninena podczas którego Fin wydobywał ze swojego sprzętu niezwykłe dźwięki. Tą współczesną część koncertu zakończyło „Disappearing”. Bas pracował jak należy i był świetnie podkreślony, Manninen rozpoczął znowu na „desce do prasowania”, a Aynsley Powell tym razem na gitarze akustycznej.
Potem powrót do lat 70-tych. Najpierw „Front page news” ponownie z udziałem konga, a następnie znowu ze znakomitego Argusa „The king will come” ze świetną solówką Manninena na gitarze w środkowej części utworu. Później był „Engine overheat”, motoryczny utwór, który świetnie pasuje na koncert i podczas którego sporo się działo. Po 2,3 minutach gry, Manninen znowu stanął za „deską do prasowania”, potem Powell zaczął nad głową uderzać w grzechotkę. Następnie pojawiło się znowu konga i zabawa z publicznością, podczas której Powell stymulował publiczność słowami: „let me hear you say yeah”, „ooo yeah yeah”. A potem Powell zapytał publiczność: „would you like to hear the drums ?”, przedstawił perkusistę i rozpoczęła się solówka pałkarza, potem kolejno solówki na konga oraz na basie. W finale utworu już wszyscy razem, a cały „Engine overheat” trwał ponad 10 minut.
Po tym nastąpił ten słynny drobiażdżek z pierwszej płyty zespołu, czyli „Phoenix”. Wspaniały Phoenix, którego zespół zaprezentował w 17-minutowej wersji. W trakcie utworu był fragment, w którym Maninnen, wydobywał z gitary przeróżne dźwięki i tworzył psychodeliczną atmosferę. W czasie tych 17 minut może były 3 minuty śpiewane, a reszta to wspaniałe granie muzyków. To była kulminacja numer 2.
W ten sposób zakończyła się główna część koncertu. Muzycy zeszli ze sceny, ale nie dali długo na siebie czekać i rozpoczęły się bisy. Na bis były dwa utwory z początku kariery. Najpierw „Jail bait”, a następnie rock’n’rollowy „Blind eye”. Pokazali radość z grania na koniec.
Tak zakończył się koncert. Świetny koncert trwający dwie godziny. To wspaniałe usłyszeć na żywo jednego z kilkudziesięciu najważniejszych wykonawców swojego życia. Ten zespół dla mnie to legenda. Legenda, która na szczęście cały czas żyje. Zagrany na koncercie zupełnie nowy utwór daje nadzieję, że być może niebawem wydadzą kolejny nowy album, wszak już najwyższy czas, bo od „Reason To Believe” minęło już 4 lata. Słówko jeszcze o miejscu gdzie odbył się koncert. Klub Kwadrat okazał się być dobrym miejscem na koncerty. Nagłośnienie było naprawdę super, widoczność dobra, bo sala ma kształt prostokąta, a obsługa w barze liczna, więc nie trzeba było długo czekać na ... napój Icon_smile .



Informacje o koncercie:

Data: 25.02.2011

Miejsce: Kraków, klub Kwadrat

Wystąpili:

Wishbone Ash w składzie:
Andy Powell - gitara, śpiew
Muddy Manninen - gitara
Bob Skeat - gitara basowa
Joe Crabtree – perkusja
+ gościnnie:
Aynsley Powell - konga, gitara akustyczna, mandolina, organy

Support:
230 Volt


Program koncertu:

1. 230 Volt (30 minut)


2. Wishbone Ash (120 minut):
- Blowin’ Free
- You See Red
- The Power
- Can't Go It Alone
- Warrior
- Throw Down The Sword
- F.U.B.B.
- In Crisis
- Dreams Outta Dust
- Northern Lights
- Disappearing
- Front Page News
- The King Will Come
- Engine Overheat
- Phoenix
- Jail Bait
- Blind Eye
06.03.2011 08:37 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
emigrant
Unregistered

 
Post: #2
 
Kiedyś się dziwili, że Persephone jest tak popularna w Polsce...
Często bywasz na koncertach
u mnie z tym ostatnio krucho choć rzekomo mam łatwiejszy dostęp do nich
06.03.2011 10:41 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
pabloyd
Unregistered

 
Post: #3
 
emigrant napisał(a):Kiedyś się dziwili, że Persephone jest tak popularna w Polsce...
Kto ?

emigrant napisał(a):Często bywasz na koncertach
Rzadziej niż bym chciał Icon_razz

emigrant napisał(a):choć rzekomo mam łatwiejszy dostęp do nich
No nie wiem ... polemizowałbym, bo wszystkie opisane w moim dziale odbyły się około 30 minut na piechotę od mojego mieszkanka, choć w różnych kierunkach Icon_wink2
06.03.2011 10:49 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Byłem na spotkaniu z Mannem,Waglewskim i Turnauem 27.02.2011 pabloyd 2 868 01.03.2011 12:08 PM
Ostatni post: pabloyd
  Byłem na koncercie - Accept - 05.02.2011 pabloyd 10 1 554 07.02.2011 01:16 AM
Ostatni post: pabloyd
  Byłem na koncercie - Maciej Balcar & Nie-bo - 13.01.2011 pabloyd 0 856 15.01.2011 05:08 PM
Ostatni post: pabloyd
  Byłem na koncercie - Anathema i goście - 04.10.2010 pabloyd 8 1 757 23.10.2010 04:55 PM
Ostatni post: pabloyd

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości