W roli supportu wystąpił krakowski zespół
230 Volt. Zaprezentowali rockânârollowe granie oczywiście w wydaniu mocnym rockowym z jednym lżejszym utworem. Występ trwał pół godziny, a na koniec był prawie 10-minutowy kawałek, w czasie którego wokalista przedstawił zespół, a potem odstawił âshowâ po lewej stronie sceny. Nie wszyscy byli zainteresowani ich występem, ale to normalne gdy się jest supportem wielkiej gwiazdy.
Potem następiła przerwa wystarczająca do dwóch wizyt w barze, a że bar w Kwadracie jest jeszcze bliżej sceny niż w Studio, więc kusi
.
Gwiazda wieczoru wyszła w takt sygnału ich trasy âReason To Believeâ. Od razu zaczęło się wspaniale i klasycznie bo od 8-minutowej wersji âBlowinâ freeâ z Argusa i stało się jasne, że zabwy na gitarze nie będzie tego wieczora brakować. Przejście w âYou see redâ, sekcja brzmiała wspaniale, a na jej tle solówka Powella. Następnie âThe powerâ z ostatniej studyjnej płyty zespołu. W końcowej fazie utworu Manninen popisał się solówką na âdesce do prasowaniaâ czyli lap steel gitar. Później Powell zapowiedział nowy utwór âCan't go it aloneâ. Kawałek zaczyna się od prostego, lekkiego motywu, ale później w refrenie robi się ciężej. Od połowy numeru zaczyna się prawdziwe gitarowe granie, a Powell jest w roli głównej.
Po tej serii nowszych utworów nastąpił set z klasykami. Na początek dwa z nieśmiertelnego Argusa. âWarriorâ od razu wprawił publikę oczekującą na klasyki w podniecenie. Zaraz potem âThrow down the swordâ od pierwszych taktów przyjęty owacyjnie. Następnie instrumentalny âF.U.B.B.â i najlepszy przykład że wokal nie jest konieczny jeśli tak pięknie śpiewają gitary. Rozpoczęło się od pochodu basu, a po chwili dołączyły pozostałe gitary. Na tle sekcji odbywały się rozmowy obu gitar prowadzących, które to jednym razem miały do powiedzenia dłuższe kwestie, a innym razem kwitowały krótkim stwierdzeniem. To była pierwsza część utworu. Drugą część rozpoczął znowu pochód wyeksponowanego basu, przy wtórze klaszczącej publiki. W tej części utworu, szybszej, pojawił się nowy instrument, konga, na którym grał
Aynsley Powell, schowany w cieniu z boku sceny. Gość zespołu grał również na gitarze akustycznej, mandolinie i klawiszach. Wracając do wspaniałego wykonania utworu âF.U.B.B.â, to właśnie konga nadało wyjątkowego brzmienia drugiej części utworu. Zespół brzmiał jak rozpędzona lokomotywa. Sekcja, którą wtedy tworzyła perkusja, konga i bass brzmiała fantastycznie. Na jej tle Powell wycinał na gitarze, a chwilę potem szaleli już razem z Manninenem, aż ciarki chodziły po człeku. Ciągle świetnie wyeksponowane było konga, dzięki czemu nie było zagłuszane przez perkusję, a wręcz powiem, że perkusja była w tle konga. Po chwili już wszystko było w cieniu konga bo była kilkudziesięcio-sekundowa solówka na tym instrumencie. A potem powrót rozpędzonej lokomotywy. Ten instrumentalny fragment trwał kilkanaście minut, a cały trzyutworowy set z pierwszej połowy lat 70-tych prawie pół godziny. Te trzy nagrania to była niewątpliwie kulminacja dotychczasowej części koncertu. Kulminacja pierwsza, bo przecież wiadomo było że musi się jeszcze pojawić âmałe co nie coâ z repertuaru zespołu.
Po tym uniesieniu pasowała chwila wytchnienia. Zapewne celowo więc w programie koncertu znalazły się w tym momencie najnowsze nagrania z ostatnich dwóch studyjnych płyt zespołu. Najpierw âIn crisisâ lekka melodia, ale z piękną solówką trwająca pół utworu, a następnie âDreams outta dustâ. Potem Powell zapowiedział że zagrają kompozycję Manninena i było âNorthern lightsâ, piękna instrumentalna ballada z płyty The Power of Eternity. Był także popis gitarowy Manninena podczas którego Fin wydobywał ze swojego sprzętu niezwykłe dźwięki. Tą współczesną część koncertu zakończyło âDisappearingâ. Bas pracował jak należy i był świetnie podkreślony, Manninen rozpoczął znowu na âdesce do prasowaniaâ, a Aynsley Powell tym razem na gitarze akustycznej.
Potem powrót do lat 70-tych. Najpierw âFront page newsâ ponownie z udziałem konga, a następnie znowu ze znakomitego Argusa âThe king will comeâ ze świetną solówką Manninena na gitarze w środkowej części utworu. Później był âEngine overheatâ, motoryczny utwór, który świetnie pasuje na koncert i podczas którego sporo się działo. Po 2,3 minutach gry, Manninen znowu stanął za âdeską do prasowaniaâ, potem Powell zaczął nad głową uderzać w grzechotkę. Następnie pojawiło się znowu konga i zabawa z publicznością, podczas której Powell stymulował publiczność słowami: âlet me hear you say yeahâ, âooo yeah yeahâ. A potem Powell zapytał publiczność: âwould you like to hear the drums ?â, przedstawił perkusistę i rozpoczęła się solówka pałkarza, potem kolejno solówki na konga oraz na basie. W finale utworu już wszyscy razem, a cały âEngine overheatâ trwał ponad 10 minut.
Po tym nastąpił ten słynny drobiażdżek z pierwszej płyty zespołu, czyli âPhoenixâ. Wspaniały Phoenix, którego zespół zaprezentował w 17-minutowej wersji. W trakcie utworu był fragment, w którym Maninnen, wydobywał z gitary przeróżne dźwięki i tworzył psychodeliczną atmosferę. W czasie tych 17 minut może były 3 minuty śpiewane, a reszta to wspaniałe granie muzyków. To była kulminacja numer 2.
W ten sposób zakończyła się główna część koncertu. Muzycy zeszli ze sceny, ale nie dali długo na siebie czekać i rozpoczęły się bisy. Na bis były dwa utwory z początku kariery. Najpierw âJail baitâ, a następnie rockânârollowy âBlind eyeâ. Pokazali radość z grania na koniec.
Tak zakończył się koncert. Świetny koncert trwający dwie godziny. To wspaniałe usłyszeć na żywo jednego z kilkudziesięciu najważniejszych wykonawców swojego życia. Ten zespół dla mnie to legenda. Legenda, która na szczęście cały czas żyje. Zagrany na koncercie zupełnie nowy utwór daje nadzieję, że być może niebawem wydadzą kolejny nowy album, wszak już najwyższy czas, bo od âReason To Believeâ minęło już 4 lata. Słówko jeszcze o miejscu gdzie odbył się koncert. Klub Kwadrat okazał się być dobrym miejscem na koncerty. Nagłośnienie było naprawdę super, widoczność dobra, bo sala ma kształt prostokąta, a obsługa w barze liczna, więc nie trzeba było długo czekać na ... napój
.
Informacje o koncercie:
Data: 25.02.2011
Miejsce: Kraków, klub Kwadrat
Wystąpili:
Wishbone Ash w składzie:
Andy Powell - gitara, śpiew
Muddy Manninen - gitara
Bob Skeat - gitara basowa
Joe Crabtree â perkusja
+ gościnnie:
Aynsley Powell - konga, gitara akustyczna, mandolina, organy
Support:
230 Volt
Program koncertu:
1. 230 Volt (30 minut)
2. Wishbone Ash (120 minut):
- Blowinâ Free
- You See Red
- The Power
- Can't Go It Alone
- Warrior
- Throw Down The Sword
- F.U.B.B.
- In Crisis
- Dreams Outta Dust
- Northern Lights
- Disappearing
- Front Page News
- The King Will Come
- Engine Overheat
- Phoenix
- Jail Bait
- Blind Eye