Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Grinderman-Grinderman 2
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #13
 
Mickey Mouse And The Goodbye Man - 4/5
Myszka Miki i Pan Pożegnalski zstępują z piekieł i zapowiadają Apokalipsę. Wyją niczym dzikie psy, wwiercają się w głowę ciężkimi przesterami, promieniują schizofrenicznym blaskiem oraz wpędzają słuchacza w niepewność i rozdrażnienie. Ten jednak chce więcej, jeszcze więcej...

Worm Tamer - 4'5/5
''Worm Tamer'' przy odrobinie szczęścia ma szansę załapać się jako power-play w co bardziej alternatywnych rozgłośniach radiowych, które nie boją się grać muzyki nieco zbereźnej i obłędnie szalonej (''I stick my fingers in your biscuit jar'' - i tak dalej...) Doskonałe harmonie wokalne chóru kontrastują z płytkim sapaniem oraz ''zawieszonym'' riffem, tak bardzo przypominający motyw z ''How Soon Is Now'' The Smith. Ów riff prowadzi słuchacza do typowego dla twórczości Cave'a refrenu w ''karczmarskim'' stylu. Potencjalny singiel.

Heathen Child - 4'5/5
''Pogańskie dziecię'' jako singiel zdawało się być jedynie żartem. Miało uświadomić wszystkim zainteresowanym, że Grinderman nie owija w bawełnę. Czy w tym konktekście spełniło swoje zadanie? Chyba nie, ponieważ na tle pozostałych elementów krążka ten singlowy tytan wypada naprawdę przebojowo i nośnie. Zachwyca swoją wielowątkowością, absurdalnie-filozoficznym tekstem i w końcu wytwarza ton wyczekiwania, napięcia przerywanego raz po raz kaskadą gitarowego szumu.

When My Baby Comes - 5/5
Prawdziwe arcydzieło. Z pozoru tęskna ballada utrzymana w obowiązującej na całej rozciągłości płyty dusznej i psychodelicznej atmosferze. Trochę ponura, tak jak kompozycje z czasów albumu ''Nocturama'' (2003).
Z początku urzeka aranżacyjną dyskrecją oraz subtelnością. Punkt szczytowy uzyskuje zwykle w nostalgicznym refrenie, gdzie sekcja smyczkowa chociaż na chwilę przysłania pierwszoplanowe do tej pory ściany gitar. Próbuje ocucić nas z tego, co do tej pory przygniotło nas w kontakcie z ''Grinderman 2''.
Nagle przychodzi jednak metamorfoza. Począwszy od czwartej minuty, ''When My Baby Comes'' zaczyna spalać się od środka w stoner-rockowym kotle. Ściemnia się. Dookoła smagają spirale ognie oraz wspomnienia twórczości The Birthday Party.

What I Know - 3'5/5
Utwór-dziwadło, kompozycja odstająca od zawartości ''Grinderman 2'' pod każdym względem. Minimalistyczny, podszyty beatem jednoznacznie narzucającym skojarzenia z ostatnimi sekundami funkcjonowania ludzkiego serca (to w odniesieniu do tekstu o samobójstwie). Wypalony, pusty, nieuchronnie zmierzający do końca w bagnistym, ambientowo-rockowym rytmie. Ma w sobie coś z The KLF.

Evil - 4'5/5
''Zło'' to temat uniwersalnych w piosenkach Nicka Cave'a.
Na przestrzeni lat spenetrował podobne mu zagadnienia nieskończoną ilość razy (''Mercy Street'', ''Loverman''). Czas na nazwanie rzeczy po imieniu, bezpośrednio. ''Evil'' wydaje się być najgęstszym elementem na płycie. To klaustrofobiczna tortura z demonicznym wywoływaniem tytułowego hasła przez ''plecy'' wokalisty. Nie obejdzie się bez imponującego jazgotu gitar, dreszczowca pod postacią ''wyjącego'' alarmu (świetny efekt swoją drogą, ciekawe jaki instrument tak wali po psychice) i tekstu o toksycznej miłości.
Potencjalny singiel 2.

Kitchenette - 3'5/5
Grindermanowy blues w klarownej formie. ''Kitchenette'' reprezentuje przekrój całej płyty i być może dlatego nie jest tak pasjonujący jak reszta materiału. Nie znaczy to jednak, że jest zły. Warto pochwalić gitarowe popisy Warrena Ellisa, które wyjątkowo nie są tu wpisane w żaden większy plan. Ellis po prostu bawi się przesterami i pedałami, czasem coś zatrzeszczy, czasem wspomni Deep Purple. Nuda nie wchodzi w rachubę. Inne zadanie ma Jim Sclavunos, który narzuca typowy dla płyt The Bad Seed mantryczny beat perkusyjny, w czym wtóruje mu głęboki bas Martina Caseya. Cave śpiewa tym razem coś o ''gorących mamuśkach''. Wszystko w jak najlepszym porządku.

Palaces Of Montezuma - 4/5
Piosenka. Po prostu piosenka. ''Piosenka'', która na ''Grinderman 2'' jest czymś nieoczekiwanym, zaskakującym wyjątkiem pośród złowieszczej materii albumu.
Przypomina dokonania The Bad Seeds z czasów ''Abattoir Blues/The Lyre of Orpheus''. Tutaj również do głosu dochodzą pseudo-gospelowe korzenie, bluesowy feeling i nastrajające utwór pianino. Potencjalny singiel 3.

Bellringer Blues - 4'5/5
Na koniec płyty dostajemy swoisty zlepek wszystkich chorych fascynacji Grindermana. Numer ciężki, który wydaje się nie podążać w żadnym konkretnym kierunku. Obraca się wokół własnej osi, wiruje w nierównym, raz ''palpitacyjnym'', raz ospałym tempie (wspaniały efekt ''psucia się'' płyty winylowej''). Bębny pozostają tu jedynym spoiwem. Jedynym organem, który zachowuje się w płynny, ''zdrowy''sposób. Cała beznadziejność żywota grupy widoczna jest w ''Bellringer Blues'' jak na dłoni.

Ja bym tak to ocenił.

''Grinderman 2'' to zgodnie z przewidywaniem płyta chora, wyalienowana, pełna brudu i zapachów nie z tej ziemi. Powinna być sprzedawana na oddzielnym regale albo wepchnięta między jakiś black/doom metal, chociaż nie daję głowy za to, że reprezentanci wspomnianych gatunku nie popuszczą w majtki.

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
10.09.2010 12:20 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
Grinderman-Grinderman 2 - bugman - 25.05.2010, 08:30 PM
[] - saferłel - 25.05.2010, 08:44 PM
[] - Marek - 30.05.2010, 04:11 PM
[] - saferłel - 31.05.2010, 02:21 PM
[] - saferłel - 01.07.2010, 11:45 PM
[] - bugman - 09.07.2010, 04:38 PM
[] - saferłel - 09.07.2010, 07:46 PM
[] - bugman - 27.07.2010, 03:42 PM
[] - saferłel - 07.08.2010, 06:48 PM
[] - bugman - 07.08.2010, 07:14 PM
[] - bugman - 09.09.2010, 03:50 PM
[] - saferłel - 09.09.2010, 04:39 PM
[] - saferłel - 10.09.2010 12:20 PM

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości