Aaaa, oczywiście, jak to ja, nie ogarnąłem czasowo. Ale już wracam.
Wracam dosłownie i w przenośni, bo we wspomnianym tygodniu jechałem już do Polski. Jednakże w tak zwanym międzyczasie skorzystałem z okazji i wstąpiłem do mojego znajomego w Słowenii. I choć byłem tam niewiele ponad dwadzieścia cztery godziny, to... w sumie był to najlepszy punkt mojej niemal czteromiesięcznej wizyty w byłej Jugosławii To, jak i wspólne oglądanie EMA-y (tak to się odmienia?), czyli słoweńskich preselekcji eurowizyjnych, modląc się w duchu, by skończyła się wystarczająco szybko, by zdążyć na autobus w Trieście, w międzyczasie śledząc na komórce urywki Dory (chorwackich preselekcji eurowizyjnych) sprawiło, że to notowanie musiało być lekko stronnicze.
Na miejscu pierwszym... Brak słów. Zobaczcie sami.
Ten występ jest NIESAMOWITY. Na małej scenie, niewielkim kosztem, powstał performans, który... jest nie do opisania. A frazy "ena plus ena je nič, lepota ni grda, je kič" oraz "na površju vse je mirno, a v meni je KAOS" z pewnością staną się w Słowenii tak samo kultowe, jak w Polsce "ja dosko się czuję i wszystko kapuję" Stachursky'ego. I choć nie żałuję, że to Zala i Gašper wygrali, to szkoda mi, że Raiven nie miała takiej szansy. Jej występ eurowizyjny mógłby być bardzo interesujący... Dodam, że dziś przesłuchałem sobie wersję studyjną i... kompletnie nie ma energii. Tak więc wielkie brawa za przekazanie bardzo specyficznych emocji na scenie.
O "Sebi" sporo już zostało w ostatnich tygodniach wspomniane, a pewnie jeszcze coś będzie, dlatego przejdę do chyba największej przegranej tych preselekcji, czyli Uli Ložar. Dawna reprezentantka Słowenii na Eurowizji dla dzieci niestety nie przekonała jury do skocznego i przebojowego utworu (och, bo to pierwszy raz w tym kraju...) i nie dostała się do ścisłego finału. W pierwszej pięćdziesiątce zadebiutowali jeszcze wybitnie hipiczni Fed Horses, którym niewiele zabrakło, by wejść do ścisłego finału. Ogólnie mogę powiedzieć, że poziom tegorocznej EMA-y był całkiem niezły. No... ale, jak wspominałem, mogę nie być obiektywny.
Piosenki z Dory nie poradziły sobie już tak dobrze, ale wciąż dwie z nich zdołały się załapać do czołowej pięćdziesiątki. Najwyżej zadebiutował weteran listowy, czyli Luka Nižetić. Jak już wiemy, wybór Roko okazał się błędem. Czy Luka poradziłby sobie lepiej? Stu procent pewności nie mam, ale był to jedyny występ podczas tych preselekcji, który był kompletny, przemyślany i właściwie bez większych zmian mógłby zostać przedstawiony w Tel Avivie. Niejako na drugim biegunie była Lea Mijatović - bardzo tradycyjna, zachowawcza piosenka, która jednak ujęła mnie swoją prostotą i melodią w starym, dobrym stylu.
Poza EMA-ą i Dorą są jeszcze dwie nowości. Ogromnym zaskoczeniem jest pozycja coveru grupy Weezer - oczekiwałem ciężkiej walki o top 50, a tymczasem - bum, miejsce 14! A na 49. utwór, który... Eee, nawet nie muszę nic pisać Kto by się tego spodziewał w lutym...
Dla kronikarskiego porządku dodam, że są też dwa powroty w pięćdziesiątce: Nosowska (mniej zaskakujący, choć aż z 96) i Karwoski (ten znacznie bardziej niespodziewany).
P.S. A Chorale dokonali niemal niemożliwego i w tak silnie obsadzonym nowościami notowaniu po raz szósty utrzymali się na miejscu pięćdziesiątym! (Przy okazji wywalona została czwórka weteranów, ale wszyscy mieli już na koncie wcześniejsze wylotki). Czy cyfra siedem okaże się dla nich szczęśliwa?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.06.2019 11:57 AM przez prz_rulez.)