"Tuttifrutti" trochę jakby poskładane z gotowych patentów na 'letni' indie hiciorek, ale wyszło uroczo i było u mnie hitem. "Goodbye Soleil" wyróżniało się trochę bardziej.
Jessie Ware trochę nabrała charakteru od poprzedniej płyty. "Midnight" to takie wczesne lata 90. pomiędzy jakąś Lisą Stansfield czy Alannah Myles.
Reszta piątki bez emocji, ale też spoko. Melodyjności faktycznie nie da się odmówić tym nagraniom.
Z miejsc 6-10:
Ice Fruit faktycznie przyjemne 80sy
Sondre Lerche nie byłem pewien przy odsłuchiwaniu płyty, czy to nówka czy rarytas z 80.
Ale znowu piątka która jest po prostu ok, bez petard.
11-15:
Lostchild nie mogę znaleźć na YT...
VHS Collection to już nie anonim dla mnie, bo chyba 2 razy byli na mojej liście. Ale ta piosenka to taka indie rockowa przeciętność akurat.
16-20:
Courtship fajny. "Perfect People" jeszcze bardziej mi podeszło.
Stereo Honey trochę przypomina Wild Beasts, już całkiem fajne.
Spoon w swoim stylu.
To był jeden z indie-powrotów 2017 roku zdecydowanie.
21-25:
no i to VHS się u mnie przewinęło właśnie.
"Endless Summer" przyjemnie słoneczne.
Dziwne, że np. Beck czy The Horros się znaleźli tak nisko (znaczy, niby wciąż w setce, ale), to były jedne z największych indie-hitów minionego roku.
A Slowdive to już w ogóle szkoda.
Pozdrawiam serdecznie!