Post: #75

Pozycje 10-6:
W zeszłym roku bardziej pastwiłem się nad pierwszą dziesiątką, ale tym razem nie cierpię na nadmiar czasu wolnego i nie do końca mam wenę, by o każdej z płyt wykroić opasły monolog. To przede wszystkim pięć zupełnie różnych płyt i oczywiście pięć bardzo dobrych, choć każda na swój sposób. Tu nie ma reguły, nie można patrzeć na nie przy pomocy tych samych kryteriów. Pierwsza piątka zresztą też przedstawia się podobnie.


10. Women and Country
Jakob Dylan
Women and Country to mój faworyt jeśli chodzi o americanę i alternatywne country, w rankingu płytowym wyprzedził nawet nowego Ryana Binghama, choć obaj korzystali z pomocy legendarnego T-Bone'a Burnetta (faceta od Raising Sand Planta i Krauss). Po pierwszym singlu miałem wysokie oczekiwania względem tego krążka i nie zawiodłem się. Stonowana, subtelna, country'owo-folkowa płyta ze świetnymi stylowymi aranżacjami.


9. Crystal Castles
Crystal Castles
Niezaprzeczalnie jeden z najlepszych elektronicznych krążków tego roku. Pełen przesterów, szumów, trzasków, słowem brudnego brzmienia zgrabnie wydobytego z klubowych podkładów, którym nierzadko towarzyszą charakterystyczne krzyki wokalistki (”Doe Deer”). Po części wpisuje się w nowoindukowany w ostatnich latach nurt witch house, który staje się powoli coraz bardziej popularny, ale od czołowych przedstawicieli gatunku, odróżnia grupę (na korzyść) smykałka do tworzenia naprawdę chwytliwych popowych melodii. Jak się bawić w 2010, to tylko (czy raczej przede wszystkim) z Crystal Castles.


8. The Sea
Corinne Bailey Rae
Wspaniała, emocjonalna muzyczna wędrówka, gdzie każda z współtworzących ją kompozycji ma swoje przeznaczenie. Szczerość, naturalność i prostota, ale także dokładnie wyważona struktura płyty, stanowią jej największe atuty. To jedna z tych płyt, które z każdym kolejnym odsłuchem wydają się brzmieć coraz lepiej i odkrywają przed słuchaczem następne poziomy swojej złożoności, a przy tym pełne są intymnej atmosfery i dojrzałych tekstów. Takie albumy nie zdarzają się często.


7. Public Strain
Women
Muzyka ukryta pod wieloma warstwami szumów, trzasków i gitarowych przesterów. Kiedy jednak już wystarczająco osłuchamy się z materiałem, naszym uszom ukazują się świetne indie rockowe melodie z duszą co najmniej rocka lat 60tych.


6. Black Masses
Electric Wizard
W zeszłym roku Mastodon, tym razem Electric Wizard. Mimo, że niekoniecznie jestem fanem tak mocnych brzmień, raz na jakiś czas znajdzie się płyta z gatunku, która mnie opęta. Ale Black Masses mimo mocnych etykietek wcale nie jest tak ostre brzmieniowo, jakby można się spodziewać. To gitarowa płyta w starym stylu - psychodeliczny rock połączony ze stoner metalem z lekko doomowymi tendencjami. Dość hałaśliwa muzyka, nawet bardziej niż Women, ale bardzo zadowalająca.

No proszę, jednak napisałem!