W sumie nie wiem dlaczego tak się stało, ze nie udostępniałem swoich corocznych skrobanek tutaj. Trzeba to naprawić.
Uwaga, opinie są jeszcze z
połowy marca, świeżo po skompletowaniu wszystkich kandydatek, w dużej mierze na bazie wersji studyjnych. Dlatego mogą wyglądać dziwnie "post factum", a nie mam w sobie chęci aby weryfikować je po konkursie.
Punkt widzenia jest przerysowany i często złośliwy dlatego proszę o przymrużenie oka...
Eurowizja 2019 - AKT I
PÓŁFINAŁ I
BAŚŃ (Sponsoruje "Ślepnąc od świateł"):
CZERWONY DARIO -
"Ale to nie do mnie tak, do mnie nie" [...] "No i nie podobasz mi się" klik
NEUTRALNY DARIO -
"Zapomniałem zamknąć" klik
ZIELONY DARIO -
"Czy napiją się Panowie wódeczki?" klik
Białoruś: Zena - Like It - Zwrotki to wspomnienie czegoś spomiędzy R&B i popu które święciło tryumfy na początku '00s (Craig David). Biały strój z błyszczącym paskiem też w sumie budzi we mnie takie skojarzenia.
Natomiast mostek przed refrenem to już twarde zderzenie ze współczesnością, a sam refren to nic innego jak przemielona na dziesiątki sposobów popowa interpretacja trapowych wpływów. Nic ciekawego.
3/10
Cypr: Tamta - Replay - Czyżby całą kasę wydali w tamtym roku Eleni by wyglądała na scenie jak sexbomba, że w tym roku ubrali wokalistkę w różowy kokon? Tu zwrotki z kolei budzą we mnie skojarzenia z późniejszym okresem rumuńskiej muzyki tanecznej (późniejsze piosenki Inny itd.). Refren jak u Białorusi. Raczysko widzę się silnie rozpleniło, ze tak ochoczo sięga się po trapowe zabiegi.
Smutne, że niezależnie od tego czy wystąpi Ta, Tamta czy Inna i tak tego nie odróżnię od czegokolwiek co słyszałem do tej pory.
2/10
Czarnogóra: D-Mol - Heaven - Jacy oni młodzi, jacy piękni, jacy utalentowani! Pseudo emocjonalna pioseneczka w stylu wieloosobowych grup śpiewających dla młodzieży. Koszmarne.
1/10
Czechy: Lake Malawi - Friend of a Friend - O! Australia w Czechach! Rozwija się bardzo niepozornie, ale później łapie coraz więcej indie popu/indietronic spod znaku Antypodów, aż kumuluje się w chwytliwej... nawet nie wiem jak to nazwać - solówce (?) - na klawiszach. Pozytywne, choć ginie w gąszczu podobnych. Natomiast tutaj zdecydowanie się wyróżnia. Ale więcej niż
6/10 nie dam, bo jednak brak jeszcze więcej przebojowości.
Finlandia: Darude feat. Sebastian Rejman - Look Away - hmmm, czego tu brakuje?
- Baby z walizką która ucieka niewiadomo dlaczego,
- Futurystycznych efektów rozmycia, zbliżeń kamery oraz slow-motion
- plot twistu w postaci oszukania goniącego faceta
- jachtu
- No i przede wszystkim: dudududududududu.
Znane nazwisko to nie wszystko. Polegnie jak Gromee. I słusznie, bo utwór marny. Na szczęście tylko wtórny, a nie kakofoniczny.
2/10
Polska: Tulia - Pali się (Fire of Love) - dla zrozpaczonych przypominam, że w ubiegłym roku kandydował Stasiu. I to była żenada, dno, kilometr mułu. A nie teraz gdy jadą utalentowane dziewuchy, które znalazły swoją niszę i są szczere w tym co robią. Może nieco monotonne na dłuższą metę jako całokształt, ale w małych dawkach to kapitalna ciekawostka przyrodnicza w tym smutnym polskim światku muzycznym.
Złości mnie, że każdy element folkloru jest u nas mieszany z błotem. Nawet jakby zespół Mazowsze pojechał na Eurowizję to komentarze byłyby takie same. Tylko ten angielski kompletnie niepotrzebny - wg trzeba było budować w 100% wizerunek oparty na polskiej tradycji. Zobaczymy czy w Europie chwyci. Ja jestem zadowolony, bo nareszcie jesteśmy JACYŚ, a nie jedni z wielu. W półfinale nasze dziewuchy samą kreacją sprawiają że się je pamięta. No dobra, jest kandydat który niszczy wszystko dookoła, ale o tym później... Liczę na ogień na scenie, któremu
na nic ogniowa straż.
7,5/10
P.S. Nie pojechała z Donatanem to się roztyła, założyła własny zespół i dopięła swego.
Serbia: Nevena Božović - Kruna - typowa słowiańska blondyna w typowej podniosłej, rozpaczliwej, emocjonalnej balladzie z typowym darciem mordy w refrenie. Aczkolwiek aranżacyjnie sądzę, że daje radę. No ale ILE RAZY MOŻNA?
3/10
Słowenia: Zala Kralj & Gašper Šantl - Sebi - oszczędnie aranżacyjnie, rzekłbym nawet że delikatnie zahaczające o elementy art popu. Zaśpiewane uroczo, bardzo klimatycznie, w "szpetany" sposób. Świeże i zaskakujące. Przepadnie na bank, ale szanuję bardzo.
7/10
Węgry: Joci Pápai - Az én apám - choć to typowy pan z gitarą ala Ed Sheeran to bije od niego szczerość. Gwizdanie łapie za ucho i sprawia że się pamięta o tej piosence.
5/10
Australia: Kate Miller-Heidke - Zero Gravity - a co to za królowa śniegu? Groteskowe połączenie Ellie Goulding, Florence + The Machine, najgorszych momentów pop dance oraz opery. Właśnie dla takich momentów uprawiam tą masochistyczną przyjemność komentowania rokrocznie eurowizji. <3 Muzycznie:
1/10, Kreacja:
10/10. Ale tak już poważnie, boję się że ludzie wpadną w tę pułapkę i będzie zwycięstwo...
P.S. zzzziiiiihhihihihirroorrooooo greeeeeeihihihihivivivioooooohohohotitiiiii
Belgia: Eliot - Wake Up - na Belgów zawsze można liczyć. Indie popowe podszyte syntezatorowym sznytem. Jeżeli ktoś zna klimaty dawnej Eski Rock obecnego Muzo.fm to utwór jakby wyjęty wprost z ich playlisty.
7/10
Estonia: Victor Crone - Storm - country dance w stylu Aviciego / Szwedzkiej House Mafii. Może jedynie mniej agresywnego bitu od nich. Więcej dodawać nie trzeba, Chwytliwe? Oczywiście. Czy się przejadło w Europie? Myślę że tak, dlatego raczej sukcesu nie wróżę.
3/10
Grecja: Katerine Duska - Better Love - Nowy utwór Sii. Czy trzeba pisać więcej?
3/10
Gruzja: Oto Nemsadze - Sul tsin iare - przepełniona patosem, rozpaczliwa piosenka w wydaniu męskim. Choć ponownie szanuję aranż, baaardzo dużo się dzieje w tle.
3/10
Islandia: Hatari - Hatrið mun sigra - oni jadą w końcu czy nie? Dom uciech w stylu bdsm na scenie, wokalista z chorą krtanią, a muzycznie industrialny futurepop. Jeżeli ktoś kojarzy to nieco porównywalne z
TR/ST. Niszczy głowę. Kupuję to.
7/10
Portugalia: Conan Osíris - Telemóveis - na Ozyrysa i na Apisa, nowe rządy w Portugalii? Sam faraon się pofatygował na konkurs? Bardzo intrygujące, orientalno-egipskie wpływy zdecydowanie słyszalne i zgrabnie zamknięte w piosenkową kreację. Winszuje pomysłu i odwagi.
7,5/10
San Marino: Serhat - Say Na Na Na - Co ja się będę znęcał. W San Marino czas wciąż zatrzymał się 15 lat temu, choć melodyjne to jest przyznaję.
2/10
Eurowizja 2019 - AKT II
PÓŁFINAŁ II
Armenia: Srbuk - Walking Out - nie żeby to było coś niezwykłego, ale indie popowe utwory spod znaku Imagine Dragons to jednak poziom wyżej od średniej eurowizyjnej. Bardzo przyjemne orientalne naleciałości w tle, za które daję +1 do noty.
6,5/10
Austria: PÆNDA - Limits - gdy stoi tak 20 sekund jak mimoza to zacząłem się zastanawiać czy to może taki performance przeciwko poziomowi Eurowizji - że cisza jest lepsza od czegokolwiek. No ale w końcu zaczyna śpiewać... cóż, nie podoba mi się kompletnie jej barwa głosu, piskliwa Ellie Goulding, która gdy chce śpiewać cicho i jednocześnie wysoko sprawia wrażenie że ma anginę i nie może mówić. Piosenka to klasyczne cicho zwrotka - JEBUDU w refrenie/finiszu. Rzecz w tym że to jebudu to tak jak jej głos, tak jakby nie do końca sprawne. Ale będąc jednak uczciwym - piosenka technicznie jest trudna... tylko co z tego skoro aprzebojowa i aklimatyczna?
3/10
Dania: Leonora - Love Is Forever - no kolejna Lenka, jako żywo. Sympatyczne, pierdołowate i nieszkodliwe. W sam raz do radia. Nie rozumiem znaczenia gigantycznego krzesła - ktoś mnie uświadomi? Może to dla Netty żeby się zmieściła?
6/10
Irlandia: Sarah McTernan - 22 - układam sobie myśli co napisać, aż tu nagle przychodzi
58 sekunda i "solówka". KURDE, gdzieś to już słyszałem. Minuta nucenia w głowie i mam:
KAMBODŻA! Reszta schodzi na dalszy plan, dla mnie to plagiat (chyba że to udokumentowali). Sam utwór nie taki zły, kolejny w tym półfinale z nieco bardziej "organicznym" podejściem do popu. Dam
4/10, choć za plagiat powinno być
0/10.
Łotwa: Carousel - That Night - WOW! Gdy myślisz że osiągnęli maksimum w ubiegłym roku z Laurą Rizzotto, a ludzie w Europie to imbecyle, którzy nie potrafią tego docenić to okazuje się, że Łotysze mają jeszcze inne asy z rękawa. Rewelacyjne! Jak z najlepszych utworów Lamb, Hooverphonic, czy też Flunk. Gatunkowo wrzuciłbym to do wora: singer-songwriter+downtempo. Słuchać, zachwycać się! Bo gwarantuję że przepadnie.
9/10
Mołdawia: Anna Odobescu - Stay - balladowy wyjec, po Łotwie brzmi koszmarnie. Co tej Mołdawii odwaliło, że nie wysłali nic taneczno-komediowego?
1/10
Rumunia: Ester Peony - On a Sunday - mamuniu, o jakie dobre video! Szanuję nawiązanie do Draculii, ale jeśli miało być tajemniczo i straszno, no to nie wyszło.
Jest skrajnie groteskowo, zwłaszcza ten płomień przy pojawianiu się i znikaniu dziewczyn to chyba wyrwany sprzed 20 lat temu.
Muzycznie to kolejna nieco Imagine Dragonowa podróż przez indie pop, ale wyszło gorzej niż u Ormian.
4/10
Szwajcaria: Luca Hänni - She Got Me - jakaś przerażająca wypadkowa Jansona Derulo i Justysia Timberlake. Sam motyw to brzmi jak wyrwany z jakiejś tureckiej telenoweli. Tym razem Szwajcarzy odwalili chałturę.
2/10
Szwecja: John Lundvik – Too Late for Love - jeżeli coś podciąga ten utwór to refren, który - przyznaję - jest chwytliwy. Poza tym to hybryda popu, soulu i gospelu. Poza tym mógłbym pisać np. że jak jest gospel to są grube czarne baby, ale to Szwecja, jeszcze mnie znajdą i zamkną za niepoprawność polityczną.
4/10
Albania: Jonida Maliqi - Ktheju tokës - Bardzo, bardzo ciekawe, ale tego krzyku momentami jest nieco za dużo. Silnie zakorzeniony w etniczności, średniowiecznych wierzeniach i budowaniu dramaturgii. Natomiast instrumentalnie jak dla mnie kapitalne.
7,5/10
Azerbejdżan: Chingiz - Truth - elektropopowe, nawet trzyma poziom, ale chyba już za dużo słyszałem takich rzeczy żeby mnie to w jakikolwiek sposób poruszyło. Klasyczna ocena wyjściowa.
5/10
Chorwacja: Roko - The Dream - Darcie modry w wydaniu męskim. Szkoda zdrowia.
Melodia:
ta la la laaaaaaaaaaaaaaaaaaa
ta la la laaaaaaaaaaaaaaaaaaa
ta la la laaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Tak ograne, że brak słów.
1/10
Holandia: Duncan Laurence - Arcade - Sam Smith z Holandii. Nie warto.
2/10
Litwa: Jurijus - Run with the Lions - następny spod znaku indie popu, aczkolwiek tym razem mało organicznego. Nuda. 3/10
Macedonia Północna: Tamara Todevska - Proud - ojej, dopadłam się do fortepianu i muszę wykrzyczeć światu co mam na sercu. Nigdy więcej.
1/10
Malta: Michela - Chameleon - Zara Larsson, czyli pop i trapowe naleciałości. Teledysk na bogato. Podziękuję.
2/10
Norwegia: KEiiNO - Spirit in the Sky - kategoria: złoto! Wszystko rozwija się według tradycyjnego schematu tanecznej eurowizyjnej piosenki i wtedy zjawia się
ON CAŁY NA ŁYSO. Człowiek który chyba pobierał nauki śpiewu u łysego z Aquy oraz od gościa z Rednex. Jakby tego było mało gościu dostał nawet swoją
solówkę, która przejdzie do legendy jak Epic Sax Guy.
Pogrom, na to czekam na Eurowizji.
Podsumowując: gówno straszne, ale to jest tak złe i jednocześnie bajecznie chwytliwe, że jedną notą tego nie ogarnę:
2/10 za kompozycję,
10/10 za nawiązanie do tradycji dance-pop,
20/10 za łysego.
P.S. HE-LO ELOI-LA!
Rosja: Sergey Lazarev - Scream - miałeś swoje 5 minut, nie wygrałeś, idź do domu. Może i ładnie napisane, może i ładnie skomponowane, że produkcyjnie nie ma się do czego przyczepić, ale kompletnie nie w moje gusta.
2/10
Eurowizja 2019 - AKT III
TYGRYSY EUROPY - FINAŁ
Francja: Bilal Hassani - Roi - Czo ta Lady Gaga to ja nie ogarniam. Peruka wzbudza we mnie bliżej nieokreślony niepokój. Jak patrzę na nią to wyglądam mniej więcej jak jego okulary: O_O Abstrahując od wyglądu, to szokująco mocna midtempo ballada korzystająca po równi z tradycji (fortepian) i współczesności (trap w połamanym rytmie). Bardzo konkursowa piosenka, niesłychanie śpiewna w refrenie - obstawiam top 10 na luzie. I zaskakująco dużo angielskiego w tekście jak na Francuzów.
7,5/10
Hiszpania: Miki - La venda - turbolatino braziliano w wydaniu hiszpańskim. Tony słońca i optymizmu. Muzycznie przerażające - aczkolwiek to muzyka z gatunku albo przyswajasz albo się wkurzasz. Ja walę łbem w ścianę.
1/10
Izrael: Kobi Marimi - Home - Pan, fortepian i gabinet luster. No co, smęt nie do strawienia. Tyle.
1/10
P.S
hgaesabyukuhdlfiugb SOMEONE!!!!!!!!
liahsdagodygabovaos SOMEONE!!!!!!!!
Niemcy: S!sters - Sister - faktycznie nijakie, uderzające w najgorsze patetyczne nuty indie popu. Obie panie są zgrabne, ale te pocidupy na blondynce są tak obcisłe, że cały utwór czekałem aż pękną...
3,5/10
Wielka Brytania: Michael Rice - Bigger than Us - jaki przylizałek.
Piosenka urwana z radia aby nie przeszkadzała podczas sprzątania. I jeżeli chodzi o moje kategoryzowanie muzyki - to naprawdę sroga obelga. Do tego ta pierdołowatość. Zło.
1/10
Włochy: Mahmood - Soldi - Buongiorno, Il mio nome è italiano Stromae. Podoba mi się naturalne wibrato w głosie Italiańca. Poza tym hasło Stromae rzeczywiście wyjaśnia wszystko - może jest jedynie nieco mniej kakofoniczny.
7/10
PODSUMOWANIE:
CZERWONY DARIO: 22 (54%)
NEUTRALNY DARIO: 9 (22%)
ZIELONY DARIO: 9 (22%)
NORWEGIA: 1 (2%)
Zdanie komentarza na koniec? Niech przemówi mistrz ceremonii:
KLIK