5 Coska - Nightdrive
Jeśli ktoś miałby mieć problemy z prawem to mogła to być Coska a nie Refs. Początek Nightdrive to ewidentny plagiat I Like Chopin, który uchodzi za flagowca stylu Italo Disco. Dlaczego zatem epigon znalazł się w top 10 podsumowania roku? Odpowiedź może być gwoździem do trumny i wielu odpuści sobie słuchanie - otóż dlatego, że Artystka gra bardzo podobnie. Nie ukrywam, że pomijając aspekty kto od kogo i za ile, Nightdrive nie był stanie wydostać się z mojej głowy po dziś dzień. Po prostu jest to wspaniała dyskotekowa piosenka ze świetnym tekstem i melodią. Kompletnie oszałamiający jest sposób w jaki Coska bawi się tę melodią. Per saldo uplastyczniła I Like Chopin dostosowując go do realiów roku 2016 powodując jednocześnie, że te pierwsze wrażenie wtórności po kilku przesłuchaniach idzie w zupełną niepamięć i stanowi wręcz siłę tej piosenki.
4 Fenech-Soler — Kaleidoscope
Mają swoją ścieżkę i nie zamierzają z niej zbaczać. Jedyne co mogę robić, to cieszyć się z tego faktu. Kaleidoscope to arcydzieło elektropopu, wyszedł im po prostu majstersztyk. Podczas gdy pionierzy gatunku Klaxons popadają w przeciętność, Friendly Fires zrobili sobie długa przerwę a np. Delphic nie ma nic ciekawego już do zaoferowania oni ciągle brzmią bardzo świeżo i ożywczo. NA EP Ce jest jeszcze kilka znakomitych kompozycji, choć widać ewidentne ciągoty w stronę mroczniejszego elektropopu spod znaku Justice. Kaleidoscope jest jednak arcyhitem – zgrabna gitarka, początek bardzo niepozorny wręcz przeciętny, potem piosenka zaczyna błyszczeć – dziwnym buczeniem w tle, natrętnie tanecznym syntezatorem i subtelnym, nienachlanym brzmieniem głosu. Końcówka jest atomowa i szczerze mówiąc pochłania bez reszty. To jest elektropop doskonały.
3 Ice Choir - Unprepared
Z dużym zmartwieniem przyjąłem rozpad The Depretiation Gulit. Była to jedyna ekipa dream popowa, która za cel nadrzędny postawiła sobie melodię i pewnie nie musiała się specjalnie wysilać, bo bili na głowę konkurencję właśnie tym aspektem. Efekt: 2016 rok jest właściwie pozbawiony klasowego dream popu w klasycznej definicji tego słowa. Okazało się, że ludzie o takim talencie nie muszą martwić się koniecznością sprzedawania kalarepy. Christoph Hochheim założył arcyciekawą formację Ablebody plądrującą niezmierzone stepy lo-fi a Kurt Feldman założył Ice Choir. Backseat Heart w wykonaniu Ablebody zaczyna się jak Apetite przeukochanej formacji Prefab Sprout i właściwie tak się ten kawałek kręci. Nie inaczej jest z Unprepared. Tylko tu mamy do czynienia raczej z tanecznym, okresem If You Don't Love Me. Obaj muzycy mocno nasłuchali się Paddyego w młodości. Muszę powiedzieć, że na płycie Ice Choir jest kilka ciekawych piosenek, jednak wniosek jest jeden – żal po stracie The Depretiation Gulit przeszedł. Może jest inny środek artystycznego wyrazu, ale wrażliwość taka sama.
2 Roosevelt - Colours
Roosevelt jest absolutną czołówką tego roku. Sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że jest to ekipa, którą dzieli mnie Tylko granica na Nysie Łużyckiej. Od kilku lat Roosevelt jawił się jako jeden z pionierów chillwave. Ich piosenka zawsze zaopatrzona jest w świetne, chwytliwe melodie, chillwave’owską lekkość i urok, świetny nienachalny rytm i doskonałe wyczucie przejść między emocjami. Colours jest po prostu arcydziełem. Wszystko dopięte jest tu na ostatni guzik. Tak samo jest w wielu innych piosenkach, w tym hitowym Fever czy Belong. Cieszę się, że Niemcy mogą legitymować się wreszcie pełnowymiarowym albumem, bo na to w pełni zasługiwali. Co mnie cieszy bardziej – album jest dokładnie taki jaki oczekiwałem. Nie mogę się do niczego przyczepić.
Utwór Roku 2016
1 viiGo — Paranoia
Panowie z ViiGo Kompletnie rozbili bank. Ostatnio kilka osób pytało mnie się co to jest Antyprzebój? Definicja, jaką ja przyjmuję za właściwą i którą się kieruję to utwór predysponujący do bycia przebojem, który z różnych powodów nigdy nim nie został. Takim kawałkiem jest Paranoia.
Przygoda z ViiGo zaczęła się dośc niepozornie - neurotyczne Beautiful, które ma kilka różnych twarzy z jednej strony wręcz klaustrofobiczny refren a z drugiej słoneczne przejścia. Odstawiłem na półkę i zupełnie przypadkiem natknąłem się na nerwowe, pogięte, wciekle basowe Move zakończone soulową impresją z innej bajki, potem było coraz piękniej. Levitate jest już potężnym hymnem. Kawałek pulsuje aż kipi głowa, temperatura podnoszona jest za pośrednictwem tych środków, co w przypadku np. Junior Boys – czyli piękną melodią, przestrzenią, pomysłem ale i zmysłowością. To co dotychczas pokazali wychowankowie 100k Island to kompletne wariactwo. Missing You brzmi niemalże piosenkowo, jest to piosenka mająca w sobie sporo melancholii i sporo odniesień do R&B. Party Lights jest kompletnie roztańczone, by nie powiedzieć dyskotekowe (trochę może jednak zbyt namolne i stąd nie do końca przekonywujące), Ex Friends jest już prawdziwym soulem, Other Lives ma w sobie coś z Depeche Mode albo wspominanym Junior Boys. Natomiast Paranoia zamiata. Powala, miażdży. To kawałek, który zbiegł się z przyjemniejszym okresem w tym roku – czyli OFF Festiwalem i około nim występującymi okolicznościami. Próbowałem trochę zarazić ludzi. Niestety nie udało się. A szkoda, bo Paranoia powala wszystkim, począwszy od dziwnej okładki singla, balearyczną linią melodyczną, przyprawioną inteligentną pop soulową dramaturgią, monumentalną ścianą dzwięku, przepięknym śpiewem przechodzącym tu i ówdzie w cudowne zawodzenie. Piosenka, do której chce się wracać wielokrotnie i absolutnie cudowna. Chyba nie jestem stanie podchodzić do niej normalnie. Po prostu rzuciła na mnie urok / czar. Jestem kompletnie odurzony.
Dziękuję za komentarze i dobre słowa.