Największe forum list przebojów Mycharts.pl
Białe Kruki Dziobasa - Wersja do druku

+- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl)
+-- Dział: Światowe listy przebojów (/forumdisplay.php?fid=8)
+--- Dział: Inne (/forumdisplay.php?fid=46)
+--- Wątek: Białe Kruki Dziobasa (/showthread.php?tid=37308)

Strony: 1 2


Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 25.11.2017 12:21 AM

Witam

Chyba należy pogodzić się z faktem, że podsumowanie wszechczasów muzyki lekkiej i średniej jest na ten etap przeze mnie niewykonalny. Jest to rzecz, która przerasta mnie po stokroć. I to nie dlatego, że jest dużo dobrej muzyki, tylko dlatego, że kumulacja genialnej muzyki jest trudna do poszatkowania i przyobrania w normalny xcelowski zestaw. Dlatego zostawiam Wam zestawienie, który pozwoliłem sobie nazwać "Białymi krukami". Oczywiście, wiem, że nikt tego nie będzie ani czytał ani słuchał. To głównie zestaw wykreowany pod moje rzeczywiste podsumowanie, które gdzieś tam kiedyś powstanie. Ale jednocześnie to faktycznie zbiór wielkich piosenek, które pozostały zupełnie niezauważone i na które z uporem maniaka wracam uwagę ludziom dobrej woli. Klasyczna definicja Antyprzeboju - rzeknie człowiek dobrej woli.
Powiem tyle. Czas leci. Za 50 lat The Beatles będą tym czym Stanisław Wyspiański teraz. Czyli abstrakcyjnym historycznym faktem. To przerażające mając świadomość, że także 50 lat jest śmiesznym proszkiem czasowym. Śmiać się chce i płakać jednocześnie. Tylko, gdy ktoś pomyśli kategoriami melomana - to łatwo zauważyć, że czas jest ponurym siepaczem.
Co tydzień dam jedną piosenkę. Gwarantuję, że jest ona świetna i godna słuchania. Będę starał się nie zawieźć siebie - czyli jedynego słuchacza Icon_biggrin


RE: Białe Kruki Dziobasa - EVENo - 25.11.2017 12:38 AM

Nie masz racji co to Beatlesów. Zarówno oni żyli, jaki i my żyjemy w takich czasach, że nigdy nie umrą. To, co się działo przed nimi już dawno zostało zapomniane, ale oni i to, co się działo po nich - nie. Moim zdaniem trochę im się poszczęściło, a trochę byli po prostu odpowiednimi ludźmi w odpowiednim czasie. Tak czy siak, nie umrą w popkulturze tak po prostu. Oni tak właściwie stworzyli popkulturę Icon_razz2


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 04.12.2017 02:19 PM

Widzisz, specjalnie przytoczyłem Żuków. Są oni punktem odniesienia. Już teraz sporo ludzi nie rozpoznaje ich wielu piosenek. A co dopiero wielu, wielu innych ówcześnie wielkich, artystów działających w tym okresie.
W uzupełnieniu - Dział niniejszy to będą zespoły mniej znane, ale piosenki, które przy odrobinie szczęścia mogły by być wielkimi przebojami. Ale będą też zespoły znane, których piosenki z różnych powodów zostały przez świat przeoczone.
Wybrane piosenki niekoniecznie będą najlepszymi, jakie z repertuaru artysty uważam za najlepsze. Nie stawiajmy znaku równości.
W środę rozpoczynamy...


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 06.12.2017 10:57 AM

Biały Kruk 1 - 6.12.2017
Glass Tiger - Someday (1986)
[Obrazek: 2077195.jpg]
Kanadyjski Glass Tiger nie są reprezentantami świata muzyki ambitnej, wybitnej czy wirtuozerskiej. Utwór Someday właściwie można uznać śmiało za kwintesencję kiczu i ani fani ani Artyści z pewnością się nie obrażą. Fani ortodoksyjnych progresywnych dźwięków prawdopodobnie będą śmiać się pod nosem z politowaniem bądź pogardą. A jak znam życie, większość z nich rytmicznie pod stołem będzie tupać nóżką. Bo jak wiemy kicz potrafi i bywa uroczy i przekonywujący. W dodatku AD2017 jest zwyczajnie modny i ożywczy.
Utwór Someday napisał niejaki Jim Vallance. Jego referencje są bardzo przyzwoite. Napisał piosenki dla takich ludzi, jak Bonnie Raitt, Aerosmith, Carly Simon, Rod Stewart, Roger Daltrey, Tina Turner, Alice Cooper, Ozzy Osbourne, Kiss, Scorpions, Anne Murray i Joe Cocker. Najbardziej znane piosenki Vallance’a to Heaven czy Summer of '69 z repertuary Briana Adamsa. W takim też duchu i klimacie utrzymana jest stylistyka Glass Tiger, przy czym warto wspomnieć, że w największym przeboju Kanadyjczyków “Don't Forget Me (When I'm Gone)” występuje sam Brian.
Someday jest nieco bardziej retro i homopopowy w wydźwięku, to zwykła piosenka o tęsknocie, cierpliwości w przeżywaniu miłości oraz nieoczywista apoteoza błogostanu, jakie przynosi zawierzenie miłości. W sposobie artykułowania emocji kawałek jest bliski stylistyce Bad English czy wygładzonego Foreignera, w brzmieniu wyczuwam sporo ze stylu Mr. Mister czy Starship. Solówka na klawiszach imitująca harmonijkę ustną przypomina echa There Must Be an Angel (Playing with My Heart) zaś pochód gitary basowej - po prostu wyborny i niepowtarzalny. Również partie wokalne są bardzo ciekawe, niektóre dość trudne technicznie, choć z pozoru łagodne i nie sięgajace trudnych rejestrów. Osobiście próbowałem nucić niektóre partie. Przy nie wyćwiczonych strunach głosowych można momentalnie dostać ataku kaszlu i świądu strun.
No i słowo o teledysku - jest faktycznie bardzo pięknie kiczowaty. Nie ma tam przesadnego blichtru i przepychu. Alan Frew ma założony śmieszny do łez berecik ze znaczkiem i T-shirt, który można kupić w Tesco za 3 złote, wszystko rozgrywa się w jakimś niezbyt wyszukanym baraku czy opuszczonej hali. Ale czy nie jest to słodkie. Mnóstwo w tym obrazie jest uśmiechu, serdeczności, młodzieńczej radości.
Poniżej kilka słów Alana Frew na temat powstania Someday i Don't Forget Me (When I'm Gone). Znów kolejne osoby zainspirowane Tears For Fears. Niech ktoś mi powie, że TFF nie był wielkim zespołem.

On the very first day that we met (producer) Jim Vallance, he picked us up at the airport and to break the ice asked us what we were listening to. One was Tears For Fears (Songs From The Big Chair). We went to his house and drank tea and listened to some tunes. "Everybody Wants To Rule The World" came on and we really liked the shuffle beat. So we went into the studo and based on this shuffle beat, we wrote "Don't Forget Me (When I'm Gone)". First day, first song. Then we took a break. A couple of the guys were smokers at that time, so they left Vallance and I alone - we were non-smokers. He started this gaga gaga thing on the the piano and I started singing, "When I come home, you telephone..." By the time the guys came back, we had this song. So on the very first day we wrote "Don't Forget Me" and "Someday"!
I'll always remember I got this warm fuzzy feeling from the keyboard thing that he had going and it inspired me to write something. "When I come home, you telephone" came out immediately. Over the next few hours I wrote the rest of it.





RE: Białe Kruki Dziobasa - prz_rulez - 06.12.2017 12:26 PM

Bleee, kicz... To okropne słowo Icon_sad


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 06.12.2017 12:32 PM

prz_rulez napisał(a):Bleee, kicz... To okropne słowo
Rozwiń proszę Icon_smile


RE: Białe Kruki Dziobasa - prz_rulez - 06.12.2017 12:41 PM

Rozwijałem już wielokrotnie...
Bo to słowo nic nie znaczy i służy tylko do dyskredytowania artystów. Choć w formie użytej przez Ciebie jest już dla mnie jakimś kuriozum Icon_lol
Niech ktoś stworzy konkretne wytyczne kiczu, to wtedy zmienię zdanie.


RE: Białe Kruki Dziobasa - mike - 06.12.2017 12:43 PM

oo bardzo ciekawy pomysł Icon_wink ostatnio "starsza" muzyka przeżywa u mnie renesans i z chęcią poszerzę moje horyzonty. "Glass Tiger" to dobra zapowiedź tego co tu się będzie działo.
Kiczowatej muzyki słucham i się tego nie wstydzę, już to zaakceptowałem. O ile czas pozwoli to chętnie tu zajrzę.


RE: Białe Kruki Dziobasa - prz_rulez - 06.12.2017 12:46 PM

Mike, poszerzaj, poszerzaj, te związane z muzyką A.D. 2017 również Icon_wink


RE: Białe Kruki Dziobasa - AKT! - 06.12.2017 01:29 PM

prz_rulez napisał(a):Niech ktoś stworzy konkretne wytyczne kiczu, to wtedy zmienię zdanie.
są definicje, ta z wiki mnie przekonuje:

Kicz (z niem. Kitsch - lichota, tandeta, bubel) – utwór o miernej wartości, schlebiający popularnym gustom, który w opinii krytyków sztuki i innych artystów nie posiada wartości artystycznej.

Określanie czegoś kiczem wskazuje odbiorcy brzydotę i lichość oraz małą wartość artystyczną tak nazwanego dzieła, wykonanego z pewnym przepychem, ale zupełnie pozbawionego gustu: przedmiotu, kompozycji plastycznej, utworu literackiego, filmu itp. Kicz jest określeniem silnie pejoratywnym i często kontrowersyjnym. To, co dla jednych jest kiczem, przez innych może być uznane za wartościową sztukę. Określenie to powstało ok. 1870 r. w monachijskich kołach malarskich i pierwotnie dotyczyło tylko obrazów.

Za kicz są też często uważane dzieła pretendujące do nowatorstwa, których wartość jest kwestionowana przez współczesnych krytyków, stosujących do oceny normy swego czasu. Krytycy czasami miewają rację i tego rodzaju dzieła idą w zapomnienie jako grafomania. Czasem jednak, po latach, to co dawniej uważano za kicz może się okazać w oczach przyszłych pokoleń wartościową twórczością.


w świecie, gdzie nic nie jest obiektywne, nie będzie taka tym bardziej ocena sztuki

dziobaseczek napisał(a):Glass Tiger - Someday
trochę jak numer do filmu z Molly Ringwald; lubię ten klimat, ale nie na tyle, żeby słuchać takich rzeczy sam z siebie, może poza "Don't You (Forget About Me)" Simple Minds


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 06.12.2017 01:56 PM

mike napisał(a):ostatnio "starsza" muzyka przeżywa u mnie renesans i z chęcią poszerzę moje horyzonty.
Nie będziesz się nudził - sądzę, że też formuła raz na tydzień nie jest aż tak mocno eksploatująca. No i piosenki te są też propozycją do Mycharts Classic.
prz_rulez napisał(a):Bo to słowo nic nie znaczy i służy tylko do dyskredytowania artystów. Choć w formie użytej przez Ciebie jest już dla mnie jakimś kuriozum
Świetny temat do rozważań. Definicja z wiki jest najbliższa tej materii. W mojej ocenie kicz jest takim samym sposobem określenia muzyki, jak np. beznamiętny, szorstki, monotonny, pstrokaty - niby pejoratywne, ale jednak oddające charakterystykę danego dzieła. Z resztą w latach 80 kicz pojawiał się w wielu sferach, Bufki, Lajkry, Kresz czy nawet fryzura jaką ma frontman Glass Tiger (a'la Czeski piłkaż) - jeszcze dekadę temu afiszowanie się takimi elementami było passé. Dziś wraca do łask i wygląda bardzo fajnie. Ja tam uwielbiam kicz a'la 80 i nie będę tego krył.
Podobają mi się próby redefiniowania tego pojęcia. Być może do tych rozważań wrócę przy okazji innego kawałka o takowych właściwościach.


RE: Białe Kruki Dziobasa - prz_rulez - 06.12.2017 06:08 PM

No, więc określenie Dziobaka to IMO kuriozum, bo niby kicz, ale chwali wartości estetyczne Icon_wink


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 06.12.2017 06:21 PM

Dziękuj mi Icon_wink


RE: Białe Kruki Dziobasa - prz_rulez - 06.12.2017 06:50 PM

Dziękuję Ci Icon_wink


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 11.12.2017 10:58 AM

Biały Kruk 2 - 13.12.2017
Foreigner - Urgent (1981)


[Obrazek: 1401334.jpg]

Każdy pewnie nucił pod nosem wielkie romantyczne szlagiery Foreigner. Podejrzewam, że wielu właśnie z pościelówkami się kojarzy twórczość tej formacji. Oczywiście pozwolę sobie znów zwrócić uwagę, że jest wybitnie niesprawiedliwym szufladkowanie muzyków na bazie li tylko największych hiciorów i traktowanie, jak wyroczni list sprzedażowych czy preferencje ogółu. Oczywiście to romantyczne założenie, które jest w takim samym stopniu zacne, jak i naiwne.
Urgent jest przykładem, że muzykom dało się odcisnąć piętno w panteonie muzyki rozrywkowej o znacznie szerszym zasięgu artystycznym. Kawałek zaczyna się od wyjątkowego, ostrego, rwanego riffu syntezatora i poppingowego basu, który tworzy trzon brzmieniowy typowy dla czystego rockowego utworu, pomimo, że na pierwszym planie nie jest gitara rytmiczna ani siermiężne, ciężkie brzmienie. Gitara stanowi bardziej urozmaicenie i tło. Pomimo, że utwór oddycha pełna piersią i ma bogatą warstwę arancyjną, brzmi dość ascetycznie, chłodno i niepozornie skrada się do punktu kulminacyjnego, czyli niebotycznej solówki saksofonu. No właśnie, saksofon jawi mi się tutaj, jako instrument, który stawia tę piosenkę ponad przeciętność. Partia saksofonu wprost wbija w ziemię.
Drugim atutem piosenki jest śpiew. Głos Lou Gramma jest bardzo specyficzny, lokuje się w charakterystycznej palecie rockowej, ale można odnieść wrażenie, że wokalista próbuje przekrzykiwać nietypowość prezentowanego kawałka. Można wręcz odnieść wrażenie, że modulacja jest wręcz niedbała i chaotyczna. Emocje, które chce Foreigner przekazać koncentrują się tylko w warstwie wokalnej. W pewnym momencie Lou zaczyna wręcz charczeć, co może purystów doprowadzić do irytacji. Jednak ten aspekt powoduje, że piosenka choć ma jednolitą atmosferę, ​​jest jednocześnie zaraźliwie chwytliwa i emocjonalna oraz rozhuśtana. Drapie po uszach a nie usypia. Urgent to taki drapiący pop rock. Niby monotonny i jednoznaczny, ale zdecydowanie intryguje. Ujmujący jest też obraz, gdzie po raz kolejny można doświadczyć euforię wynikającą ze wspólnego tworzenia, grania i śpiewania.
Urgent po upływie 37 lat brzmi bardzo świeżo i przekonywająco. Wręcz stwierdzić należy, że czas działa na korzyść tego kawałka.




RE: Białe Kruki Dziobasa - Sundrajta - 11.12.2017 12:43 PM

Opisałeś to tak dokładnie, że już po pierwszych nutach wiedziałem co będzie dalej. Icon_razz


RE: Białe Kruki Dziobasa - mike - 11.12.2017 01:00 PM

no i znowu bardzo miło się słuchało Icon_smile)


RE: Białe Kruki Dziobasa - adikman - 11.12.2017 01:45 PM

Ujdzie, ale oczekuję czegoś lepszego!


RE: Białe Kruki Dziobasa - Dobromiera - 11.12.2017 05:26 PM

(06.12.2017 10:57 AM)dziobaseczek napisał(a):  W sposobie artykułowania emocji kawałek jest bliski stylistyce Bad English czy wygładzonego Foreignera

...który pojawia się w odsłonie numer 2. Icon_wink

Utwór faktycznie brzmi jak ówczesne syntetyczno-AORowe piosenki do filmów. Ale jednak są to brzmienia, które chyba bardziej się docenia, jeśli się z nimi dorastało. Coś jakbym w swoim cyklu zanudzał eurodancem z połowy lat zerowych. Icon_razz2 Choć brzmi bardzo w porządku.

Foreigner pozytywnie mnie zaskoczył, bo ma trochę więcej pazura, polotu niż to co od niego słyszałem dotychczas.
W sumie doskonale opisałeś oba nagrania. Icon_razz2


RE: Białe Kruki Dziobasa - dziobaseczek - 12.12.2017 08:18 AM

Artur.O napisał(a):...który pojawia się w odsłonie numer 2.
Możesz mi wierzyć bądź nie - ale to był czysty przypadek.
Artur.O napisał(a):Coś jakbym w swoim cyklu zanudzał eurodancem z połowy lat zerowych.
Niekoniecznie. Gdy utwór święcił tryumfy byłem malusim dziobaseczkiem. Odświeżył mi ten kawałek w okolicach 89 roku radio RMF (nie mylić z RMF-FM)
Dziękuję za pozytywne słowa ale i krytyczne. W piątek będę losował kolejnego artystę, tak aby znalazł się w propozycjach do mycharts classic.