MOJA LISTA notowanie 343(236) - 28.07.2017 - Wersja do druku +- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl) +-- Dział: Personalne listy przebojów (/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Listy poszczególnych użytkowników (/forumdisplay.php?fid=4) +---- Dział: m.volta - GUNNERS TOP (/forumdisplay.php?fid=78) +---- Wątek: MOJA LISTA notowanie 343(236) - 28.07.2017 (/showthread.php?tid=35689) |
MOJA LISTA notowanie 343(236) - 28.07.2017 - marsvolta - 03.08.2017 05:59 PM NOTOWANIE 343(236)
O nowościach: ARCADE FIRE - CREATURE COMFORT
Jeżeli pierwszy singiel z nowego albumu Arcade Fire był nieco elektryczny i roztańczony, to w przypadku „Creature Comfort” mamy do czynienia z absolutnie klubową piosenką z fajnym wpadającym ucho rytmem, wyrazistą partią basu, który wybija miarowy krok piosenki oraz mocnym syntezatorowym brzmieniem. Wydaję się też, że w kontekście ostatnich tragicznych odejść gwiazd współczesnej muzyki tekst piosenki absolutnie trafia w sedno i jest (jakby to nie zabrzmiało) na czasie. Traktuje o problemach depresyjnych sławnych ludzi, którzy mimo swojej pozycji nie potrafią poradzić sobie ze swoim życiem. Arcade Fire tą piosenką, jak również całym albumem „Everything Now” udowadniają, że zdecydowanie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i cały czas potrafią zaskakiwać słuchacza swoimi kolejnymi muzycznymi wcieleniami. PHOENIX - J-BOY Nie wiem czy to przypadek, ale w nowej muzyce Phoenix słyszę wyraźnie pewne inspiracje M83. Takie stwierdzenie może być lekko obraźliwe, bo w końcu jeden i drugi zespół to absolutne legendy francuskiej muzyki popularnej, ale słuchając „J-Boy” moje myśli nieuchronnie biegną w stronę ostatniego albumu grupy Anthony Gonzaleza. To taka podobna melodia i wrażliwość, która sprawia, że niespecjalnie atrakcyjna na pierwszy rzut oka piosenka, potrafi całkowicie wciągnąć i zahipnotyzować. Dużo tu elektroniki, syntezatorów i przesterowanych efektów, ale koniec końców ten kalejdoskop brzmieniowy to przecież poniekąd specjalność Phoenix. No i piosenka jest oczywiście o miłości, a więc Thomas Mars w pełnej krasie. RE: MOJA LISTA notowanie 343(236) - 28.07.2017 - marsvolta - 03.08.2017 06:02 PM OPEN'ER FESTIVAL 2017
DZIEŃ CZWARTY – 01.07.2017r. GEORGE EZRA Ostatni dzień tegorocznego Openera nie zapowiadał się jakoś specjalnie atrakcyjnie, ale koncert George Ezry był na pewno jednym z najjaśniejszych punktów lineup’u. W końcu młody artysta zdobył trochę popularności w ostatnich latach, a na horyzoncie długo wyczekiwany drugi album! Koncert nie zawiódł, nie był to może jakiś spektakularny występ, ale Ezra zrobił na wszystkich naprawdę dobre wrażanie. Błyskawicznie nawiązał bardzo dobry kontakt z publicznością, a swoją naturalnością, charyzmą i talentem przykrył pół gwiazd tegorocznej edycji festiwalu. Jako, że koncert nie był specjalnie długi to pojawiły się na nim wszystkie największe przeboje George’a z „Listen to the Man” „Blame It on Me” i ” „Budapest” na czele. Usłyszeliśmy też również coś nowego, jak na przykład wydane dopiero niedawno „Don't Matter Now”. Przy „Did You Hear the Rain?” padało już naprawdę mocno, a więc w sumie piosenka idealnie się spasowała. Bardzo fajny i pozytywny koncert na początek dnia. THE XX Nie będę ukrywał, że nie jestem jakimś zagorzałym fanem The XX, dlatego mogę się nie znać, ale z pośród wszystkich tegorocznych headlinerów koncert wpływowych i popularnych w różnych fachowych kręgach londyńczyków wypadł zdecydowanie najsłabiej. Stare przeboje w żaden sposób nie były w stanie porwać publiczności do zabawy, a te nowe bardziej taneczne i aktualnie popularne piosenki z ostatniego albumu zespołu, wcale nie wypadły o wiele lepiej. Wiem, może to kwestia nastawienia i miejsca, w którym się stoi. Tutaj nie pchałem się pod samą scenę, a tam gdzie stałem panował iście piknikowy klimat. Dlatego uważam, że wkładanie na siłę takiego zespołu na główną scenę i to nie pierwszy raz zupełnie nie ma sensu. LORDE Pomysł by to właśnie Lorde kończyła tegoroczną edycję festiwalu na głównej scenie od początku wydawał się być bardzo dobrym posunięciem organizatorów. Fenomenalna Nowozelandka łączy przecież w sobie alternatywne zacięcie z prawdziwie popową popularnością. I o ile istnieje jakiś idealny środek, który potrafi połączyć wszystkich uczestników takiego wydarzenia, to na pewno Lorde znajduje się bardzo blisko tego punktu. Pod sceną zjawiło się naprawdę bardzo dużo osób, zważywszy na fakt, że ciągle padł deszcz, to nawet więcej niż można byłoby się spodziewać. No i sam koncert pomimo aury przebiegał bardzo sprawnie, Lorde była naprawdę zadowolona z tego występu. Usłyszeliśmy wszystkie największe przeboje od „Royals”, przez „Tennis Court”, „Magnets”, „Team” po te najnowsze „Liability”, „Perfect Places” i oczywiście „Green Light” na koniec. Najlepszym momentem koncertu, wręcz magicznym było na pewno genialne wykonanie „Liability”, które na zawsze zachowam w pamięci. Można powiedzieć, że Lorde naprawdę dała czadu! Fantastyczne i naprawdę godne zakończenie tegorocznego Openera. |