Amy Winehouse nie żyje - Wersja do druku +- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl) +-- Dział: Muzyka (/forumdisplay.php?fid=9) +--- Dział: Muzyczne pożegnania (/forumdisplay.php?fid=173) +--- Wątek: Amy Winehouse nie żyje (/showthread.php?tid=12187) |
Amy Winehouse nie żyje - michal91d - 23.07.2011 10:06 PM Amy Winehouse nie żyje. Została znaleziona martwa w swoim domu w Londynie. gazeta.pl napisał(a):Policja twierdzi, że około godziny 15 Winehouse wezwała do domu pogotowie. Po pięciu minutach na miejsce przybyły dwie karetki. - Niestety, mogliśmy tylko stwierdzić jej zgon - mówił jeden z ratowników. Szkoda, tym bardziej, że szykowała się do wydania nowej płyty, a wiązałem z nią spore nadzieje. Ceniłem ją jako artystkę, niestety zmarnowała sobie życie przez alkohol i narkotyki... Jak głosowaliśmy na "Back to Black"? -> topłyta RE: Amy Winehouse nie żyje - AKT! - 23.07.2011 10:14 PM brak mi słów RE: Amy Winehouse nie żyje - prz_rulez - 23.07.2011 11:19 PM Gdy się o tym dowiedziałem, zmroziło mnie. Miałem ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie... Teraz mam nadzieję, że tak samo nie skończy Pete Doherty... -------------------------------------- Swoją drogą, co jest w tym wieku 27 lat? RE: Amy Winehouse nie żyje - furbul - 24.07.2011 05:21 AM Ja to przewidziałem już dawno. Teraz obrośnie w legendę. Bardzo wielka strata. RE: Amy Winehouse nie żyje - wiczynp1 - 24.07.2011 05:42 AM mozna bylo sie tego spodziewac, ale jednak szkoda, taki talent (( RE: Amy Winehouse nie żyje - NordicBoy - 24.07.2011 09:55 AM Niestety, ale to była tylko kwestia czasu... Choć nie spodziewałem się, że to aż tak szybko nastąpi... RE: Amy Winehouse nie żyje - Tomekk - 24.07.2011 01:14 PM wielka strata i rozpacz. moja ulubiona wokalistka XXi wieku odeszła... nie wiem co napisać - bardzo mi przykro i szkoda mi Amy. Kariera jej zaszkodziła i nikt już nie był w stanie jej pomóc. a "Back to Black" od dawna jest moim nagraniem wszech czasów... RE: Amy Winehouse nie żyje - Listoholik - 25.07.2011 06:23 PM "Żyła na krawędzi, wzbudzała kontrowersje, a kłopoty były jej specjalnością. Mimo to przedwczesna śmierć Amy Winehouse to dla całego muzycznego świata ogromny szok. Szok i zarazem wielka strata. Najprościej powiedzieć: "To było do przewidzenia" lub "Sama sobie zgotowała ten los". Siedząc za klawiaturą komputera łatwo jest przecież ferować wyroki, oceniać i osądzać. Zwłaszcza anonimowo, nie mając o krytykowanej przez siebie gwieździe wiedzy wykraczającej poza to, co podają media, nie znając jej psychiki ani podłoża problemów, z jakimi się boryka – czy raczej borykała. Zataczająca się na scenie Amy Winehouse wywoływała róże emocje – uśmiech, współczucie, zażenowanie, niekiedy pogardę. Była jednak na tyle łakomym kąskiem, że w doniesieniach prasowych na jej temat rzadko pojawiała się refleksja, iż stoi za tym autentyczna choroba. "Ma za dużo kasy!", "Odbiło jej!" – grzmiały komentarze. I grzmią również teraz, tyle że w czasie przeszłym. Z całego świata od razu zaczęły napływać kondolencje, wstrząśnięta jest cała branża muzyczna. "Boże miej litość!!! W tej chwili mam tego serdecznie dość!" – napisała na Twitterze Rihanna, po chwili dodając "Mam autentycznie złamane serce". "RIP Amy Winehouse. Niech wreszcie znajdzie pokój" – skomentowała Katy Perry. "Właśnie się dowiedziałem. Czuję ból. Czuję złość. Odpocznij, odpocznij. Jesteś teraz wolna!" – napisał Ricky Martin. Amy nie była aniołkiem, co o tego nie ma wątpliwości. Nie była jednak, jak chciała część prasy, dekadenckim demonem, mającym zgubny wpływ na młodzież. Nawet jeśli gros jej tekstów dotyczyło seksu, imprez i narkotyków, nie były to tanie teksty o balangach. Przeciwnie, z jej twórczości, między wierszami, dało się wyczytać ogromną wrażliwość autorki. Można ją było niekiedy odebrać jako wołanie o pomoc. – Piszę tylko o rzeczach, które mi się przytrafiły i przeszłości, z którą nie mogę sobie poradzić – zapewniała Amy. I rzeczywiście: "Rehab", "Back to Black", "You Know I'm No Good" czy "Tears Dry on Their Own" to nic innego jak piekielnie szczera wiwisekcja własnego upadku. Winehouse słynęła z niewyparzonego języka. – Jestem muzykiem, a nie kimś kto w drodze do swoich 15 minut sławy próbuje być dyplomatą. Stawiam na uczciwość i szczerość – tłumaczyła. Cokolwiek by o niej sądzić, nikogo nie udawała. Jak mówiła, słuchała wyłącznie wewnętrznego głosu małego dziecka, które tkwiło głęboko w jej wnętrzu. A dziecko, wiadomo, czasem może nabroić. Sama wielokrotnie obiecywała poprawę. Nazywano ją nową królową soulu, choć trudno było przyrównywać jej styl do znanych z list przebojów div w rodzaju Whitney Houston czy Mariah Carey – soul Amy Winehouse był bardziej ciemny, mroczny i organiczny, więcej w nim było pasji i żywiołu. Artystka odświeżyła jego formułę, zgrabnie poruszając się po wielu innych konwencjach muzyki popularnej, zwłaszcza jazzu, funky i R’n’B. Stylowo nawiązywała do lat 60., ale w bardziej zawadiackim niż kiedykolwiek stylu, podrasowanym niemalże rockandrollowym pazurem. Świetnie komponowała, pisała chwytliwe teksty, ale jej największym atutem był kontraltowy głos, za sprawą którego przyrównywano ją do Arethy Franklin czy Macy Gray. Tyle że Amy nikogo nie podrabiała. Była jedyna w swoim rodzaju. Sukces, jaki osiągnęła, zadziwił branżę muzyczną, zwłaszcza że związany był ze stylistką retro – jej druga i ostatnia płyta "Back To Black" z 2006 roku zdobyła pięć statuetek Grammy i znalazła aż dziewięć milionów nabywców. Jak na dzisiejsze standardy to ogrom, a przecież najbliższe tygodnie z pewnością ten wynik wywindują. Już jako nastolatka Amy miała liczne problemy mentalne, związane z depresją, samookaleczeniami i zaburzeniami odżywiania, choć próbowała wtedy wyłącznie miękkich narkotyków. Z tymi twardymi zetknęła po wydaniu płyty "Frank". Uzależnienie nasiliło się w 2006 roku, po śmierci babci, z którą była bardzo blisko. Na narkotyki wydawała fortunę – 2008 roku wartość jej majątku szacowano na 10 milionów funtów, a rok później – na zaledwie milion. Większość miała wydać na imprezy i siedmiomiesięczny pobyt na wyspie St. Lucia. Szybko stała się ulubienicą paparazzi, z każdym rokiem coraz mniej kojarzoną z muzyką, a coraz bardziej z narkotykami, alkoholem, a nawet bijatykami – trzy lata temu pobiła w pubie Marokańczyka, który nie chciał jej ustąpić miejsca przy stole bilardowym. Amy kilkakrotnie przedawkowała – lubiła aplikować sobie mikstury kokainy, ecstasy, ketaminy i marihuany. Stała się synonimem upadłej gwiazdy ze skłonnością do autodestrukcji. To wszystko, w połączeniu z problemami z bulimią i anoreksją, sprawiło, że wyglądała na znacznie starszą niż była w rzeczywistości. Dwa lata temu w mrocznym egzystencjalnym tunelu Winehouse pojawiło się jednak światełko nadziei, a to za sprawę nowego partnera gwiazdy, reżysera Rega Travissa, który miał mieć na nią bardzo pozytywny wpływ. Dzięki niemu Amy odstawiła na pewien czas używki i wzięła się do pracy nad nowymi piosenkami. "Wróciła do życiowej formy!" – donosiły media. Niestety, związek niedawno ostatecznie się rozpadł. Efektem chwilowej poprawy miała być płyta, która jest już zresztą ponoć nagrana. I pewnie się ukaże. Jeśli tak, sukces ma zapewniony, bez względu na zawartość. Niepotwierdzone doniesienia mówiły o "mnóstwie nowych doskonałych kawałków", utrzymanych w "stylistyce podobnej do drugiego albumu"." RE: Amy Winehouse nie żyje - przemek - 25.07.2011 07:56 PM Wiesz tak naprawdę gwarancji na to, że była męczennicą i walczyła z nałogiem jak tylko mogła nie ma także, równie dobrze więc można ją winić. Zgodzę się z tym jednak, że nie mamy pojęcia jak to jej życie naprawdę wyglądało. Ja nigdy specjalnie jej nie lubiłem i moja refleksja odnośnie jej śmierci dotyczy raczej tego, jak potężne jest uzależnienie - masz wszystko a i tak idziesz na dno. Jaka wielka musi to być siła, prawie niewyobrażalne. RE: Amy Winehouse nie żyje - kleschko - 25.07.2011 08:08 PM Smutna to okazja, ale zawsze... Mój mały topik http://rateyourmusic.com/list/kleschko/i_go_back_to_black%E2%80%A6 Zapraszam! RE: Amy Winehouse nie żyje - dziobaseczek - 25.07.2011 08:48 PM nie będę pisał oczywistych banałów pozamuzycznych, bo wiadomo, że to buntownicza dusza zaplątana w pajęczynę narkotyków i alkoholu. Na pewno szkoda, bo talent muzyczny, głos, tworzenie emocji w piosenkach, były poza zasięgiem dla normalnych grajków. Wielki głos. Szkoda... Zawsze gdy będziemy wybierać, wziąć czy nie wziąć, przypomnijmy sobie tę niezwykłą postać. RE: Amy Winehouse nie żyje - emigrant - 31.07.2011 12:06 PM Festiwal rzeźb piaskowych w Blankenberge. To miejscowość nad morzem północnym w Belgii. Wystawa trwa do 12 września. Zrobiłem tam kilkadziesiąt fotek. Wśród nich między innymi tę poniżej. RE: Amy Winehouse nie żyje - AKT! - 23.08.2011 10:56 PM Billboard.com napisał(a):Amy Winehouse had no illegal drugs in her system when she died, and it is still unclear what killed the singer, her family said Tuesday. The family said in a statement that toxicology tests showed "alcohol was present" in the singer's body but it hasn't yet been determined if it contributed to her death. RE: Amy Winehouse nie żyje - bugman - 31.10.2011 03:08 PM http://tuba.pl/tubapl/1,103867,10567358,Ukryte_skarby_Amy_Winehouse.html#opinions a ktos mnie tu zapewnial, ze takich rzeczy nie bedzie. wyszlo na moje. takich plyt to z 10 bedzie jeszcze RE: Amy Winehouse nie żyje - AKT! - 31.10.2011 04:05 PM nie zapewniałem, że nie będzie, tylko, że Amy zostawiła garstkę niepublikowanego materiału, więc nie będzie ich dziesięciu RE: Amy Winehouse nie żyje - bugman - 31.10.2011 06:28 PM 1 plyta juz jest, potem dema, koncertowki dvd z 5 saie uzbiera jak nic |